sobota, 16 sierpnia 2014

Day 006 ~




Selena P.O.V 

Obudził mnie głośny trzask, otworzyłam oczy i zobaczyłam  Effy zbierającą resztki mojej figurki żaby.
- Effy co ty tu robisz ? - zapytałam bo nie przypominałam sobie żebym ją wpuszczała.
- Pozwoliłaś mi sie u siebie przekimać ale jak przyszłam spałaś a drzwi były otwarte. - powiedziała wrzucając odłamki szkła do kosza.
- Mamy nie ma ? - zapytałam przeciągając sie a ona pokręciła głową. - Która jest godzina ?
- 6:00 - powiedziała otwierając moją szafę.
- Boże czemu mnie budzisz tak wcześnie ? - zapytałam ziewajac.
- Nie chciałam cię budzić, miałam pożyczyć czerwoną bandanę ale ta przeklęta żaba spadła - powiedziała po czym jęknęła - Twoja szafa wygląda jakby się tam zwymiotował tam  jednorożec.
Parsknęłam śmiechem gdy z odrazą odsuwała od siebie różową sukienkę.
- Za to twoja jakbyś codziennie miała pogrzeb. Kolory nie gryzą Effy - powiedziałam rezygnując z dalszego snu, wstałam i wyjęłam jej z ręki ową sukienkę.
- Kolory pokazują w pewien sposób twoje uczucia - powiedziała marszcząc brwi.
- Czarny to nie uczucie - stwierdziłam zaplatając warkocza.
- Właśnie. - powiedziała zakładając buty.
Panie i panowie oto Effy Hood dziewczyna której nikt naprawdę nie zna a ona zna cię doskonale.
- Chodź zjem coś - powiedziała celowo nie dodając my bo wiedziała że ja i tak nie zjem.
Tym razem ją zadziwię.
- Chciałaś powiedzieć my - powiedziałam wesoło wchodząc do kuchni.
- Nie. Ale to ciekawe, zaczęłaś jeść czy przerzuciłaś  sie na bulimię? - zapytała szorstko. Przewróciłam oczami.
- Maxxi spędził ze mną cały dzień i cóż dał mi wiele do myślenia. - powiedziałam uśmiechając sie delikatnie.
- Na przykład ? - zapytała wsypując czekoladowe płatki do dwóch misek.
- Tyle bym spróbowała jeść chociaż dla niego. - powiedziałam rozmarzonym tonem a ona wypluła płatki które żuła do zlewu.
- Ja ci to mowie od 5 miesięcy i mnie kurwa olewasz ale jak powie to Maxxie to jest dobrze.!? - krzyknęła, popatrzyłam na nią wystraszona.
- Bo mu zależy - wyszeptałam a ona pociągnęłam za jedną ze swoich bransoletek które były kolorowe i skąd ona je w ogóle ma.?
- Masz rację. Mi nie zależy. - powiedziała wrzucając miskę z trzaskiem do zlewu.
- O co ci chodzi ? - zapytałam idąc za nią do drzwi.
- O nic. Kurwa o nic.!! - warknęła, gdy miała wychodzić złapałam ją za nadgarstek a ona syknęła z bólu. Popatrzyłam z szeroko otwartymi oczami na jej rany.
- Effy Boże czy ty się..- zapytałam a ona się roześmiała, przełknęłam ślinę bo jej śmiech był przerażający.
- Szybka jesteś kurwa. No wiesz tej rany na policzku nie sposób zauważyć. O mnie sie nie martw bo nie warto. - wyrwała rękę i odjechała na swojej desce.
Westchnęłam głośno i wróciłam do kuchni.
- Pieprz sie Effy - powiedziałam głośno opierając głowę o blat w kuchni.  Wyjęłam z lodówki mały pojemnik z sałatką która zrobił wczoraj Maxxie.
Zjadłam polowe gdy zebrało mi sie na wymioty, jak najszybciej pobiegłam do łazienki i zwróciłam to co miałam z żołądku.
Poczułam sie odrobinę lepiej, ponieważ było milo poczuć jedzenie w swoim żołądku choć przez chwile. Umyłam zęby i pomalowałam sie..wyszłam z domu.
 Nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić, do rozpoczęcia lekcji zostało mi 30 minut. Chodziłam bez celu po parku obok szkoły i rozmyślałam w  ciszy którą przerwał mi dzwoniący telefon.
- Hallo ? - zapytałam.
- Falena ? - usłyszałam irytujący głos mojej kuzynki.
- Selena..- powiedziałam a po drugiej stronie usłyszałam prychniecie.
- Nieważne. Masz mnie o 15 odebrać z lotniska - powiedziała a ja wciągnęłam ze świstem powietrze.
- Co.? Jak.? Po co.? Dlaczego.? - zadawałam szybko pytania, nie chce tu Elizabeth.
- Ciocia ci nie przekazała? Wasza szkoła robi..zamiany z innymi szkołami i ja się załapałam. Będę mieszkać u ciebie cały rok szkolny..!!! - pisnęła wesoło a ja uderzyłam dłonią w czoło.
- Chodzi ci o wymiany miedzy szkolne ? - zapytałam.
- Oui (czyt. Łi) - powiedziała po francusku.
Elizabeth jest z Francji i jest mocno zdzirowata a w dodatku jej nienawidzę.
- Pamiętaj - powiedziała i się rozłączyła.
Schowałam twarz w dłoniach,
Czy może być jeszcze gorzej.?
Chyba już nie - opowiedziałam sobie w myślach.
Jednak mogło być, ponieważ poczułam na nosie coś mokrego, później na ramieniu. I tak nagle zaczęło padać, jak najszybciej pobiegłam  w stronę szkoły.
W drzwiach zderzyłam się z Carolin.
- Uważaj - powiedziała wchodząc do środka.
- Przepraszam - powiedziałam a ona się odwróciła i popatrzyła na mnie obojętnie. - Co tu tak pełno ludzi przecież jeszcze 20 minut do rozpoczęcia lekcji.
- Nikt ci nie powiedział.? - zapytała a w jej spojrzeniu było widać litość do mojej osoby.
- Niby o czym.? - zapytałam zirytowana.
- Dziś jest czwartek. Czwartek w naszej szkole. - próbowała mnie naprowadzić ale widząc moją minę prychnęła . - W pierwszy czwartek początku roku szkolnego robimy dzień żartów. Gdzie ty żyjesz.?
- Jaki dzień żartów - zapytałam a moje policzki zaczęły piec.
- Robimy kawały nauczyciela, . Tradycja od 10 lat. - roześmiała gdy zobaczyła dziewczyny niosące stos zgniłych jabłek.
- Aha. - powiedziałam patrząc na swoje buty, czułam sie zażenowana, nie słyszałam o żadnym dniu żartów.
- Nabiera cię. Ashton, Michael i Zayn to wymyślili i wczoraj było to ogłaszane. - usłyszałam głos Maxxiego,  popatrzyłam z wyrzutem na Carolin a ona sie roześmiała.
- Jezu jaka ty naiwna. Już wiem dlaczego to ciebie Styles wybrał na krycie swojego gejostwa. Wierzysz we wszystko co ci powiedzą. - Carolin śmiała mi sie prosto w oczy, a ja miałam ochotę sie rozpłakać. 
- Daj jej spokój - powiedział Maxxie a ona zrobiła sie poważna.
- Mowie to co myślę - wzruszyła ramionami - Jeśli zraniłam cię to proszę wybacz.
I pobiegła razem z jakąś dziewczyną niosąca wiadro z czymś zielonym.
- Nie przejmuj sie nią - powiedział Maxxi obejmując mnie ramieniem.
- Jezu jaka ona jest podobna do Effy - powiedziałam wzdychając a jego ręką opadła z mojego ramienia.
- Co masz na myśli ? - zapytał a ja zmarszczyłam brwi.
- Nic. Kompletnie nic - powiedziałam, nie chciałam nic mówić bo nie wiem jakie ma z nią relację.
- Dobra chodź na Angielski zaczynamy dzień żartu - powiedział łapiąc mnie za nadgarstek.
 Gdy siedzieliśmy w swoich ławkach rozejrzałam sie po klasie. Wszyscy wydawali sie podnieceniu, no może po za Effy i Lukiem którzy wydawali sie znudzeni całą taą sytuacja.
Cala klasa umilkła gdy nasza nauczycielka weszła do środka.
- Witam moi drodzy. - powiedziała kładąc swoją teczkę na biurku.
- Co tu sie stanie.? - zapytałam Maxxiego a on sie szeroko uśmiechnął.
- Zobaczysz - wyszeptał i w tym momencie usłyszałam głośny huk, natychmiast się odwróciłam . Nasza nauczycielka stała przy biurku cala pokryta mąką.
Wszyscy patrzyli na nią niewinnie.
- Kto z was to zrobił ? - zapytała zdenerwowana, cala klasa wzruszyła równo ramionami a ona prychnęła.
I poszła do łazienki się umyć.
Gdy zamknęła drzwi, nikt nie wybuchł śmiechem z udanego żartu jak oczekiwałam, wszyscy patrzyli wyczekująco w drzwi.
- O co chodzi ? - zapytałam a Maxxi nie zwrócił uwagi, patrzył na Carolin która energicznie gestykulowała w stronę Effy ona się roześmiała. Po chwili Caroline wskazała głową na mnie a Effy się odwróciła i pomachała w moją stronę. Zmarszczyłam brwi, o co jej chodziło spojrzałam na Maxxiego a on jej odmachał.
No tak przecież ja jestem niewidzialna i mnie tu nie ma.
- Cicho idzie !! - krzyknął Michael i usiadł szybko na swoje miejsce.
Do klasy weszła nauczycielka już czysta..można tak powiedzieć bo jej twarz  była zielona i to tak mocno że aż oczy bolały. Jednak teraz wszyscy próbowali sie powstrzymać od śmiechu, pani Anderson wydawała się nieświadoma całej sytuacji.  Reszta lekcji minęła dość spokojnie pomijając wybuchy śmiechu od czasu do czasu.
Gdy wyszliśmy na przerwę wszyscy wybuchło śmiechem, a śmiech wzrósł gdy z klasy wychodzili kolorowi nauczyciele.
Pana Smith - była Niebieska
Pan Nervus- był Pomarańczowy
A reszta nauczycieli była w kolorach tęczy. Wszyscy zaczęli sie śmiać gdy nauczyciele popatrzyli na siebie wystraszeni.
Ich miny były bezcenne, strach, wstyd, zażenowanie a najwięcej wściekłości.
 Uczniowie jednak szybko śmiejąc sie rozeszli sie po korytarzu.
- Jak to możliwe..? - zapytałam gdy wszyscy siedzieliśmy pod klasą di matematyki.
- Wiec w nich wszystkich wybuchł barwnik, gdy chcieli go zmyć ona pod wpływem wody i tarcia wtarli się w och skore farbując ją. - powiedział Ashton wyraźnie podniecony.
- A lustra mogli sie zobaczyć - powiedziałam nie rozumiejąc tego całego dnia.
- To takie oczywiste,  ściągnęliśmy je a zostawili klasy same nie mogli szukać luster więc pobiegli szybko do klas - powiedziała Effy.
- A kogo to był pomysł.? - zapytałam a wszyscy popatrzyli w stronę Effy.- Acha..Oczywiście Effy jakby inaczej.
- To był mój pomysł - powiedział Maxxi siedzący obok Effy, spuściłam wzrok, czułam jak moje policzki robią sie czerwone.
Nastała niezręczna cisza, wszyscy patrzyli to na mnie to na Effy.
- Matematyka będzie o wiele ciekawsza, ale nie dla ciebie Luke powiedziała dziewczyna podnosząc się z podłogi. Popatrzy lam na nią zaskoczona tak jak wszyscy, odpuściła mi, to nie spotykane.
- A dlaczego..? - zapytał Luke również sie podnosząc.
- Bo ten żart trzeba zrozumieć - powiedziała .
- A czemu mam go nie zrozumieć ? - zapytał zakładając ręce na klatkę piersiową.
- Bo ty niestety masz spolaryzowane układy osobiste - powiedziała pewnie a chłopak uniósł brew.
- Ma na myśli że jesteś idiotą - powiedział Ashton a Carolin i on sie roześmiali. Effy śmiejąc sie weszła do sali a za nią pobiegł zły Luke. Oni wszyscy mieli matmę a ja biologie, poszłam w kierunku sali omijając roześmianych uczniów. Przed sala czekał Liam trzymając lekarskie maseczki.
- Trzymaj kochanie, gdy usłyszysz Ile mięśni rusza sie przy śmiechu załóż ją - powiedział wkładając mi do rąk maseczkę.
No nie kolejny kawal który nie będzie mnie śmieszyć.
Siedziałam cicho całą lekcje, aż usłyszałam omówiony znak.  Założyłam ta maseczkę nie  wiedząc o co chodzi. Patrzyłam na pana Handersona w wyczekiwaniu a on dostał napadu śmiechu, zwijał się na podłodze, tłukł naczynia próbując wstać itp.
- Ale to śmieszne. - powiedziałam zdejmując maseczkę.
- Dla ciebie będzie. - powiedział Liam, nie wiedziałam o co mu. Chodzi do czasu aż nie zaczęłam się śmiać jak chora, nie mogłam się uspokoić wszystko było takie zabawne. 
Z tego śmiechu nie mogłam się utrzymać na nogach, runęłam na ziemie i zaczęłam się po niej tarzać.  Brzuch mnie bolał a wszystko zaczęło się rozmywać,  próbowałam wstać ale widząc miny innych zaczęłam się śmiać jeszcze mocniej.
- Proszę...- wyszeptałam przez śmiech, teraz wpadłam w panikę z trudem łapałam powietrze. Gdy złapałam się za gardło ktoś mnie podniósł i wyprowadził z sali.
- Sel wszystko dobrze - zapytał mnie.
- Ha ha ha dobrze - powiedziałam wycierając łzy, nie śmiałam się tak mocno ale nadal. Po chwili poczułam uderzenie na swoim policzku i od razu oprzytomniałam.
- Już dobrze - powiedziałam a głos mi się załamał. - A co z panem Handersonem.?
- To dawka dla dorosłych, jemu nic nie będzie ale tobie zaszkodziło jesteś słaba - powiedział bezlitośnie Liam.
- Co to było - zapytałam biorąc dużego luka wody którą mi podał.
- Gaz rozweselający - powiedział śmiejąc się i odszedł.
 Ten dzień był koszmarny, nie można było się uczyć ponieważ na każdej lekcji był jakiś żart który mnie nie śmieszył. Dyrektor nikogo nie ukarał bo nie ma dowodów na jakiegoś sprawce.
Wszyscy dobrze się bawili a ja odliczałam czas wyjścia ze szkoły.
 Gdy ten czas nadszedł musiałam pojechać po Elizabeth a nie miałam nawet samochodu żeby po nią pojechać. Mogłam poprosić mamę ale nie mam pojęcia gdzie jest a telefonów nie odbiera.
Siedziałam bezczynnie na parkingu gdy zobaczyłam Luka i Effy wsiadających do samochodu Luka . Może to moja jedyna nadzieja.
- Gdzie jedziecie ? - zapytałam stając obok samochodu.
- Jade na lotnisko odebrać mojego brata - powiedział chłopak chłodno.
- A Effy..? - zapytałam ponieważ dziwnie widzieć ich w jednym samochodzie nie wyzywających ani bijących się
- Lubię Brada. - powiedziała wzruszając ramionami a ja uniosłam brwi. - Dobra. Nudzi mi sie a nie mogę wrócić do domu  i naprawdę lubię Brada.
- A on lubi ją i kazał mi ją niestety wziąć. A ty czego potrzebujesz - zapytał.
- Mogłabym z tobą, wami pojechać bo muszę odebrać kuzynkę - powiedziałam a on się zgodził.
Usiadłam na przednim siedzeniu a Effy przeniosła się na tylne.
- Jak ci się podobał dzisiejszy dzień ? - zapytała obojętnie.
- Nijak - powiedziałam - Prawie mnie rozerwało przez gaz rozweselający i wybuchające farbą balony wybrudziły moją sukienkę.
- Masz pecha - powiedział śmiejąc się Luke.
- Cicho..!! - krzyknęła Effy - Kocham tą piosenkę.  Daj głośniej.
Luke zaczął jęczeć ale  podkręcił głośność a Effy zaczęła śpiewać na cały głos co jej
nieźle wychodziło a po chwili dołączył Luke mówiąc że to jego ulubiona.

Don't want to be an American idiot..

A resztę piosenki wywrzeszczała stojąc na siedzeniu i wystawiając głowę przez szyber dach.
Ludzie przejeżdżający robili dziwne miny a jakiś pan zwrócił jej uwagę na co ona pokazała mu środkowy palec. Razem z Lukiem  wybuchnęliśmy śmiechem.
Była szalona, i to za to ją mniej więcej lubię.
Droga na lotnisko była długa a na zewnątrz zrobiło się gorąco więc Effy namówiła nas na zatrzymanie się po lody.  Co skończyło się również kupieniem sześciopaku piwa. Gdy do lotniska zostało  nam 10 minut dziewczyna rozłożyła sie na siedzeniach i mruczała coś do siebie
 Nie lubiłam lotnisk, pełno tu ludzi i wieczne zamieszanie.
- Ile twój brat ma lat.? - zapytałam Luka gdy  czekaliśmy na jego brata.
- Ma 19 lat - powiedział chłopak.
- A skąd Effy go zna.? - zapytałam cicho, rozglądając sie za dziewczyną. Właśnie bawiła sie z psem ochrony a ochroniarz krzyczał na nią.
- Effy zna najwidoczniej wszystkich. Poznała mojego brata na jakiejś imprezie i ją polubili. - powiedział i zaczął machać do jakiegoś blondyna.
- Siema stary - powiedział ściskając brata.  Po chwili podał mi dłoń - Hej jestem Brad a ty pewnie to ta wielka miłość Luka.
Popatrzyłam zdziwiona na niego a później na Luka, chłopak zrobił sie czerwony.
- Wielka miłość pieprzyła się w schowku ale nie z nim.- usłyszałam pewny ton Effy.
- Effy zamknij ryj - wycedził przez zęby Luke ale dziewczyny to nie zraziło.
-  To jest Selena nie przejmuj sie jest strasznie SN*. I upatrzyła sobie Maxxiego wiec o ile mi wiadomo to nie Luke - powiedziała patrząc wyzywająco na Luka chociaż mówiła do Brada.
Przez to co powiedziała spaliłam rumieńca.
- Hej Effy. Kupę czasu co - powiedział chłopak obejmując ją ramieniem. - Stary współczuję ci. Kochałeś ją.
Effy prychnęła i nachyliła się w moją stronę.
-  Jutro wieczorem robimy ognisko w chacie Rossów obok jeziora, o 17 zaczynamy - powiedziała cicho ale Luke stojący blisko mnie to usłyszał, chciał coś powiedzieć ale Effy popatrzyła na Brada później na Luka a on kiwnął głową.
- Na co czekamy.? - zapytał Brad.
- Na moją kuzynkę - powiedziałam niechętnie a po chwili usłyszałam piskliwy glos mojej kuzynki.
- Selena. Cześć - powiedziała rzucając walizkę mi pod nogi i całując w oba policzki. Po chwili zrobiła to samo z Lukiem i Bradem a później Effy. Chłopcy wydawali się zdziwieni a Effy obojętna i zimna. Tak ona traktuje obcych, nie znasz mnie i nie poznasz wiec nie próbuj.
- Tak się witają we Francji - powiedziałam biorąc jej walizkę.
- To muszę pojechać do Francji - powiedział poruszając brwiami.
- Jestem Elizabet i przyjechałam tu na zamianę uczniów - powiedziała wesoło z mocnym akcentem.
- Ja jestem Brad zawsze brać by chciał. To jest  Effy królowa obojętności i chłodności a to Luke gburów król - powiedział zabawnie Brad a ja się roześmiałam z miny Luke.
- Zabawne - powiedziała nie spuszczając wzroku z Effy.
Wsiedliśmy do samochodu  zmierzalismy w kierunku mojego domu.
- Selena dalej mogę u ciebie kimać.? - zapytała Effy a w jej glosie pierwszy raz od jakiegoś czasu słyszałam prośbę.
- Pewnie. Tylko śpisz na kanapie w moim pokoju - powiedziałam śmiejąc się a na jej pojawił się uśmiech.
- I tak wiesz że będę spala z tobą - powiedziała ciągnąc mnie żartobliwe za włosy.
 Gdy Luke wysadził nas pod moim domem ja i Elizabeth podziękowałyśmy mu a Effy zapaliła papierosa.
  Gdy weszłyśmy do domu Elizabeth poszła znaleźć pokój a ja z Effy siedziałyśmy przy stole w kuchni.
- Z jakiej okazji to ognisko ? - zapytałam gryząc jabłko.
- Spóźnione pożegnanie lata i wakacji - powiedziała wyjmując różne rzeczy z mojej lodówki.
Do kuchni weszła moja kuzynka w krótkich spodenkach i staniku.
- Ładny widok - powiedziała oblizując wargi.
- Mistrzyni kuchni Effy zaraz przygotuje ci..? - zaśmiałam się patrząc na nią aż skończy za mnie.
Jednak ona milczała i uważnie patrzyła na moją kuzynkę.
Elizabeth uśmiechnęła się i przeciągnęła.
- No to co kuzyneczko jak tam miłość. - zapytała Elizabeth.
- Nie ma nic a u cb.? Pewnie masz mnóstwo facetów. - powiedziałam na co Elizabeth się roześmiała a Effy wypadła miska z rąk. Patrzyła na moją kuzynkę z niedowierzaniem.
Później obie wyszły a ja pisałam sobie z Maxxim omawiając ognisko.
Elizabeth wróciła do sypialni po pretekstem zmęczenia podróżą a Effy chciała pooglądać film jednak nie dołączyłam do niej.
Byłam wyczerpana, szkołą i jazda.
Poszłam do łazienki się umyć i później prosto do łóżka.

Przepraszam za błędy


  

piątek, 11 lipca 2014

Day 005 ~

Zapukałam cicho do gabinetu pani psycholog. Gdy usłyszałam ciche proszę weszłam do środka.
- Effy..?? Coś się stało - zapytała podenerwowana.
- Nie.! Dyrektor kazał mi pani pomóc w tych listach - powiedziałam siadając na przeciw niej.
- Och..dobrze ale mogla byś przyjść o 12:35 bo wtedy mam czas - pokiwałam głową.
- O i Effy nie chwal się że to robisz bo wiesz uczniowie nie za bardzo..nie chcą się zwierzać tobie - powiedziała gdy zamykałam drzwi, dokładnie wtedy zadzwonił dzwonek.
Na korytarz wyszli uczniowie, wszyscy zmierzali w jedno miejsce.
Na zewnątrz z powodu pięknej pogody która zostanie zniszczona za kilka tygodni.
 Szłam korytarzem za resztą uczniów rozglądając się uważnie.
Szukałam blond czupryny, wzdrygnęłam się gdy poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.
- Hej to mnie szukasz.? - zapytał niepewnie Maxxi a ja kiwnęłam głową.
- Właśnie tak - powiedziałam gdy wychodziliśmy ramie w ramie ze szkoły.
- To o co chodzi ? - zapytał pomagając mi wskoczyć na wysoki murek obok wejścia.
- Dzięki. Martwię się o Selene, i wiem że ty też - powiedziałam patrząc w jego niebieskie oczy tak bardzo podobne do Nialla
I Luka..
- Wydaje się chora - powiedział chłopak bawiąc się swoimi palcami.
- Jest. Głoduje a jej organizm potrzebuje jedzenia. - powiedziałam głosem znawcy. - Przechodzi  przez teraz ciężki etap bo jeśli nic nie weźmie do ust zaczną się bardzo częste omdlenia, krwotoki co prowadzi do różnych chorób. Musisz jej pomóc.
- Dlaczego ja ? - zapytał chłopak tym razem patrząc na mnie.
- Nie będzie chciała ode mnie nic. Po za tym ciebie lubi a i ja nie pomagam ludziom. - powiedziałam patrząc w przestrzeń.
- Tak samo jak nie pomagasz mi czy może mojej siostrze..? - powiedział ironicznie a ja zamknęłam oczy.
- Musisz namówić ją na zjedzenie tego - podałam mu listę posiłków. - W odstępie 1,5 godzinnym i nie pozwól żeby poszła do łazienki. Jeśli prośby nie podziałają..dodaj jej to do wody a potem ją nakarm.
Najlepiej dzisiaj.
Włożyłam mu do ręki tabletki i zeskoczyłam z murku.
- Nie zawiedź  mnie.  Liczę na ciebie - powiedziałam i odeszłam
 szlam przez korytarz rozmyślając.
Jeśli Maxxi zrobi to co mu każe, Selena nie trafi na oddział. Czyli jej sprawa jest załatwiona.
Spojrzałam na swój plan lekcji w telefonie. Teraz miałam zajęcia z tańca  co oznacza że muszę iść do swojej szafki po strój.
 Zamknęłam szafkę wściekła bo nie zabrałam ze sobą koszulki a w swojej bluzie nie mogę tańczyć bo ją przepocę i będę w takiej chodzić po szkole..? nie to nie dobry pomysł.
- Co tak się wściekasz dzieciaku..? - usłyszałam obok siebie irytujący głos.
- Nie mam stroju do tańca - warknęłam w stronę Luka.
- A to co .? - wskazał na leginsy.
- Nie mam koszulki - powiedziałam przewracając oczami.
- A twój chłopak nie może ci pożyczyć.? - zapytał arogancko a ja popatrzyłam na niego unosząc brwi.
- Nie mam chłopaka. A jeśli chodzi ci o Nialla to on właśnie wyszedł - powiedziałam. Niall zerwał się z lekcji bo musiał, szczerze to pojechała do piątku do Kanady razem z Calumem i Tomilsonem na jakiś mecz i powiadomili mnie dzisiaj po rozmowie z Maxxim że jadą a ja mam jakoś ich usprawiedliwić bo planowali to od tygodnia.
-  A reszta twoich chłopaków - zapytał a ja przypomniałam sobie o jego obecności.
- Masz mnie z dziwkę czy co ? - zapytałam kierując się w stronę sali do tańca.
- No wiesz cały czas chodzisz i przytulasz wszystkich więc. - powiedział drapiąc się po karku a ja się roześmiałam.

- To że mam przyjaciół chłopaków robi ze mnie dziwkę..? - zapytałam sarkastycznie a on..czekajcie on się zarumienił..Boże to była najsłodsz..
Nie kończ tego zdania Hood.
powiedziała moja podświadomość a ja skarciłam się w myślach.
- Nie to znaczy..- zaczął się jąkać a ja uśmiechnęłam szyderczo.
- Jest jakiś cel tej rozmowy.? - zapytałam rzeczowo a on pokiwał głową.
- Jesteśmy razem w zespole wiec kiedy się spotkamy żeby wszystko uzgodnić.? - zapytał idąc obok mnie a ja postukałam się placem po brodzie.
- Dziś w kozie, Michael ma też kare wiec jest dobrze a Perrie przyjdzie, Niallowi wszystko przekaże - powiedziałam siadając na ławce przed salą.
- Dobry pomysł - powiedział przegryzając swojego kolczyka w wardze.
- Jak każdy - powiedziałam opierając się o ścianę, wiedziałam że chłopak chce coś mi jeszcze powiedzieć ale się nad tym zastanawia.
- Bardzo potrzebujesz tej koszulki..? - zapytał przejeżdżając dłonią po włosach.
- Bez niej nie mogę tańczyć bo mnie nie wpuszcza  na zajęciach jeśli jesteś w szkole a nie ma cię na zajęciach wylatujesz - powiedziałam chowając twarz w swoich dłoniach.
- Wow - powiedział patrząc zdziwiony na nasza sale. Taka jest prawda nasz instruktor ( To nie Styles on uczy inna grupę )
Jest bardzo surowy, każe zmieniać strój i być na czas.
- A jaka ma być ta koszulka ? - zapytał jeszcze raz a ja spojrzałam na niego uważnie.
- Najlepiej luźna. -  powiedziałam a on pokiwał głową.
- Wiesz..ja..um mógłbym ci dać moją - wyjąkał a ja się podniosłam.
- A ty będziesz świecił gola klatą ? - zapytałam a on się roześmiał.
- Mam koszule która mogę zapiąć..i jeszcze koszulkę z drużyny poradzę sobie a ty nie. - powiedział pewniej.
- Zrobił byś to ? - zapytałam starałam się aby mój głos brzmiał chłodno.
- Ta czemu nie. Potraktuj to jako przysługę a nie pomoc bo wiem że jej nie przyjmiesz. - powiedział wchodzą na korytarz prowadząc do szatni.
- Oddam ci kiedyś ta przysługę - powiedziałam chcąc otworzyć drzwi do damskiej szatni ale on przytrzymał mój nadgarstek.
- Nie mogę wejść do damskiej ale w męskiej nikogo nie będzie - powiedział a ja kiwnęłam głową.
Rzeczywiście miał racje, chłopaki musieli już wejść na sale ponieważ szatnia świeciła pustkami.
Rzuciłam swoja torbę na ziemię i poszłam za szafki ubrać leginsy.
Postanowiłam się nie przejmować i w samym staniku poszłam po koszulkę do Luka który ją właśnie ściągał.
Była bym dziwna gdybym nie popatrzyła na jego wyrzeźbiony brzuch i klatkę piersiowa.
Chłopak popatrzył na mnie zaszokowany ale podał mi koszulkę z logiem Nirvany.
Gdy ją założyłam okazało się że sięga mi prawie 5 cm nad kolanem i jest idealnie luźna.
Popatrzyłam jeszcze raz na chłopak który już zapinał koszulkę.
- I jak.? - zapytałam obracając się w miejscu.
- Może być - powiedział uśmiechając się. - Wyglądasz uroczo.
Popatrzyłam na niego spode łba wiedział że nienawidzę tego słowa.  Miałam już wyjść z sali ale coś mnie tknęło, podeszłam do chłopaka i pocałowałam do w policzek a on biedaczek stal sparaliżowany moim nagłym ruchem.
- Dziękuję. I może nie jestem dziwka ale jestem wredna suka która nie jest urocza - wyszeptałam mu do ucha po czym poszłam do sali przyciągając materiał jego koszulki do nosa.
Pachniała bardzo dobrze męskim dezodorantem i miętą.
Gdy otworzyłam ciężkie drzwi wszyscy przerwali rozmowy ponieważ spodziewali się Iana.
Kiedy skończyłam rozciąganie do sali wszedł Ian.
Nie powiem był on przystojny i miał 21 lat.  Nie był to jakiś podrzędny małolat jak Styles który jest w moim wieku. Co z tego że wygrał konkurs taneczny i dyrektor go prosił, uczniowie nie powinni uczyć uczniów. Ale wróćmy do tematu.
- Fajna bluzeczka Effy czy ja jej nie widziałem na kimś innym.? - zapytał łapiąc kawałek bluzki Luka.
- Ta zapewne, czekaj..na połowa chłopaków z tej szkoły - powiedziałam sarkastycznie a on przewrócił oczami.
- Dobra zaczynamy od 1 - krzyknął włączając muzykę.
Gdy usłyszałam pierwsze takty As Long As You Love Me zamknęłam oczy i zaczęłam poruszać się w rytm muzyki.  Lubiłam taniec ale nie kochałam tego jak muzyki.
Gdy tańczyłam byłam tylko ja i muzyka.
Gdy byłam w połowie układu dociskając pięść do piersi i lekko uginając kolana kiedy ktoś na mnie wpadł przez co ja popchnęłam kolejne osoby.
Otworzyłam oczy i popatrzy lam wściekła na Elene.
- Ja..Effy..to znacz..yyy..Przepraszam - wyjąkała przerażona dziewczyna, patrzyła raz na mnie a raz na wściekłego Iana zaczyna się.
- Która z was nie udolna idiotka pomyliła najlepszy i najłatwiejszy krok - krzyknął wyłączając muzykę.  Spojrzałam na Elene która była blada jak ściana.
- Ja.- powiedziałam tak żeby mnie usłyszał.
- Kłamiesz. Ty nigdy nie mylisz kroków. - powiedział podchodząc do mnie.
- Nigdy nie mów nigdy. A niby po co miałabym kłamać ? - zapytałam ironicznie.
- Żeby chronić kogoś - powiedział opierając się o lustro obok mnie.
- Czy ja kiedykolwiek komuś pomogłam.? - zapytałam a on zaprzeczył. - Pomyliłam kroki.
Ian westchnął i odpuścił nam resztę lekcji.
Gdy przebierałam się w szatni, podeszła do mnie Elena.
- Co jest. ?- zapytałam wkładając swoje trampki.
- Dziękuję. - wyszeptała i zrobiła coś nie spodziewanego przytuliła mnie. Na początku stałam sztywna ale później nie zgrabnie objęłam ją w pasie.
Uważałam że Elena to najbardziej niewinna i wrażliwa dziewczyna w liceum. Widać to po tym że mnie przytula jakbym jej uratowała życie.
- Elena..przestrzeń osobista - powiedziałam delikatnie ją odpychając.
- Przepraszam. Dlaczego mi pomogłaś..? Słyszałam że ty nikomu nie pomagasz - powiedziała rumieniąc się.
- Potraktuj to jako przysługę. A gdy ktoś się spyta powiedz że w zamian masz mi zrobić lekcje czy coś - powiedziałam wkładając na ramie swój plecak.
- Dobrze - wyszeptała i wybiegła z szatni a ja zmęczona opadłam na podłogę opierając czoło o butelkę wody którą trzymałam w dłoni.
Nie chciałam nigdzie się ruszać, nie byłam głodna wiec nie muszę iść na lunch.
Lubiłam czasami siedzieć sama, mogłam wtedy sobie wszystko przemyśleć. Na przykład to co się ze mną dzieje.
Pomagam ludziom, jestem miła i całuje Hemmingsa (co z tego że w policzek )..Mam nadzieje ze nie spotkam go do końca dnia bo to za dużo.  Moją samotność przerwała Carolnine która usiadła obok mnie ze łzami w oczach.  Czy może być jeszcze gorzej..? Nienawidzę płaczu ludzi..nienawidzę słabości.
- Co jest.? - zapytałam patrząc na przyjaciółkę, z Carolin łączą mnie o wiele lepsze stosunki niż z Seleną może dlatego że znamy się dłużej lub jesteśmy podobne.
Dziewczyna tylko płakała..czasami tylko dotykała swojego czerwonego policzka i znów Zalewała się łzami.
- Liama..on z tą suką..schowek - wyjąkała.
- Liam pieprzył Jade w schowku ty ich nakryłaś i uderzyłaś Liama  a on ci oddal. - powiedziałam a ona tylko pokiwała głową.
- Miłość jest do dupy - powiedziałam klepiąc dziewczynę po plecach a ona jęknęła.
- Nie mów tak Effy..- powiedziała biorąc łyka mojej wody.
- Harry zdradził Selene z Oliverem. Luka zdradziła Jade z Tomilsonem. Liam zdradził cię z Jade...Miłość jest do dupy i dla tego nie bawię się w nią i w  jakieś pieprzone związki. - powiedziałam wyliczając na palcach, tego że nie bawię się w to mają inne powody ale ona nie musi ona znać.
- To że trafia się na złych ludzi nie oznacza że nie trafisz nigdy na dobrego. - powiedziała dziewczyna a ja prychnęłam.
- Caroline nie praw mi morałów o miłości. Bo twoja kochana Miłość cię zdradziła i przez twoją kochaną miłość masz to - powiedziałam podciągając rękaw jej bluzy gdzie znajdowały się 4 czerwone kreski. - Za zdradę..Za zakochanie..Za nie bycie dość dobrą..Za wszystko...
Dziewczyna spojrzała na mnie i kiwnęła głową. Pogładziłam palcem rany tak bardzo podobne do tej co mam na policzku.
- Nie licz na to że ktoś pokocha cię gdy ty nie kochasz siebie. - wyszeptałam i wstałam. - Chodź idziemy skopać tyłek Liamowi.
- A możemy iść na stołówkę..? - zapytała z nadzieja a ja się zgodziłam.
Gdy weszliśmy do zatłoczonej stołówki, przejechałam wzrokiem po wszystkich stolikach szukając wolnego miejsca. Nasz stolik był zajęty przez cheerleaderki z innej szkoły  które miały zawody w naszej.
Mój wzrok zatrzymał się na stoliku obok okna przy którym siedział sam Luke. Co było w tym dziwnego..? Że zazwyczaj siedział z Michaelem, Jade, Perrie i resztą popularnych..Zapomniałam ze oni wykluczyli go ze swojej grupy bo pomógł w bójce naszej ekipie. W ogóle spędza z nami więcej czasu.
Westchnęłam i pokazałam Caroline że mam zamiar z nim siąść, ona uniosła brwi i skierowała się do stolika cheerleaderek.
- Gdzie masz przyjaciół - zapytałam siadając na przeciw niego.
- Gdzie masz mózg.? - zapytał naśladując mój głos a ja przewróciłam oczami. - Po co tu w ogóle siadasz.?
- Bo żal mi się ciebie zrobiło. - powiedziałam arogancko a on prychnął. - No proszę Effy ma uczucia.
- Nie wydaje mi się - powiedziałam otwierając swoją sałatkę.
- Dobra. Jak tam chcesz. Ale się nie odzywaj - powiedział jedząc swojego hamburgera.
- Kumple cię wykluczyli -  zapytałam wskazując na stolik "popularnych"
- Czego w słowie nie odzywaj się nie zrozumiałaś. - zapytał ironicznie.
- Twojego rozkazu. - warknęłam wkładając pomidora do ust.
- Ah tak tobie nikt nie rozkazuje. - przewrócił oczami. - W sumie to ja sam och zostawiłem. Miałem dość fałszu i oszustw.
Uniosłam  brwi, to coś nie spotykanego żeby ktoś zostawiał popularnych. To raczej oni zostawiają ciebie. -  A po za tym Niall powiedział że dobrze zrobiłem i że dzięki temu że zmądrzałem mogę do nich..was dołączyć.
- Gdzie dołączyć ? - zapytałam głupio.
- Do waszej paczki, wszyscy się zgodzili - powiedziała uśmiechając się wrednie.
Nic nie powiedziałam tylko wzięłam do ust kolejny kawałek sałatki.
- Naprawdę.? - zdołałam wydusić a on kiwnął głową. - Dostałeś od niego jeszcze zioło.?
Zapytałam ściszając głos, a on zakrztusił się swoja wodą.
- To chyba nie jest twój zasrany interes Hood - warknął a ja się roześmiałam widząc jego minę spoważniałam.
- Powiem ci jedno, kiedy on kogoś sobie wybierze będzie cię szantażować do końca twojego jebanego życia. Twój ojciec to będzie najmniejszy problem. Jeśli chcesz dragi po gadaj z Louisem on może ci załatwić dobre a dość tanie. Jeżeli dostaniesz jeszcze jeden list daj mi znać, bo wystarczy że jedna osoba ma zjebane przez niego życie. - powiedziałam mu patrząc w jego oczy które zdradzały strach i zdenerwowanie.
- Skąd ty to wszystko..- zapytał ale na przerwałam.
- Wiem dużo rzeczy - powiedziałam, gdy brałam swoją tace rękaw mojej bluzy się podwinął pokazując rany na nadgarstkach. Luke otworzył szerzej oczy, a ja szybko się z stamtąd ulotniłam
Miałam teraz godzinę wolną a ze względu na to że moi kumple pojechali na jakiś mecz nie mam z kim spędzić tej godziny. Poszłam do gabinetu pani Cream i zapukałam cicho.
- Proszę - usłyszałam jej głos gdy weszłam do środka.
- Mam teraz godzinę wolną i myślałam że mogę przyjść teraz. - powiedziałam siadając na czarnym krześle.
- Oh tak oczywiście. Usiądź tam a listy masz na biurku. - powiedziała wskazując na mały stolik w kacie pokoju. 
Usiadłam we wskazanym miejscu, na stole leżało mnóstwo białych kopert.
- Skąd pani wie komu je dać.? - zapytałam obracając biały papier pomiędzy palcami.
- Te listy są anonimowe ale uczniowie chcący uzyskać odpowiedź zostawiają adres skrytki pocztowej którą posiada każdy uczeń ale on jedyny wie która jest jego. Pokiwałam głową, ja też posiadałam skrytkę ale nigdy jej nie używałam.
- Musisz przeczytać list i postarać się tej osobie pomóc. Pokaz mi pierwszy jaki napiszesz. - powiedziała nie odrywając wzroku znad komputera.
Odgarnęłam kosmyki włosów z twarzy i otworzyłam pierwszy list.
Był on bardzo krótki, ale czułam ból dziewczyny go piszącego.

     Jestem niewidzialna. Niby mam przyjaciół ale oni również często mnie nie zauważają. A moja przyjaciółka zajmuje się zabieraniem chłopaków do których coś czuje. Jak żyć..??


Przez jakiś czas się zastanawiałam co napisać dziewczynie która jest niewidzialna. Po wielu namysłach napisałam.

Droga Niewidzialna.
Pytasz się mnie jak żyć. Jeśli ty nie wiesz jak żyć to skąd ja mam to wiedzieć..? Jeśli chcesz przestać być niewidzialna to to zrób. Pokaż znajomym że ty też tu jesteś, jeśli będziesz siedzieć w koncie nikt cię nie zauważy. Rusz dupę i zacznij działać
                                 Trzymaj się.
                                     Bezbarwna. 

Gdy pokazałam pani Cream swoja odpowiedz pokiwała głową z aprobatą.
- Tylko co to za podpis.? - zapytała wskazując swoje wymyślone pseudo.
- Było by dobrze żeby ktoś wiedział że rzeczywiście ktoś to czytał. A słowo bezbarwna to pierwsze słowo jakie miałam na myśli. - powiedziałam wzruszając ramionami.
Ona się zgodziła i kazała kontynuować.
Odpisywałam na listy kolejne 30 minut, ale moją uwagę skupiła czarna koperta leżąca pod wszystkimi. Była również najgrubsza  spojrzałam na panią Cream jednak ona mnie ignorowała, zegarek nad jej głową wskazywał że za 2 minuty zadzwoni dzwonek. Musiałam przeczytać tą kopertę dziś.
- Proszę pani mam przyjść na przerwie ? - zapytałam trzymając  ją pod ławka.
 Jeśli powie że tak zostawię ją tu, jeśli jednak powie że nie wezmę ją ze sobą i odpisze tej  osobie w domu.
- Przez godzinę zrobiłaś tyle ile przez te wszystkie przerwy, nie musisz przychodzić później, jutro się widzimy z samego rana o 7:30 posiedzisz u mnie do początku lekcji.  Dobrze.? - zapytała poprawiając swoje okulary.
- Oki - powiedziałam nie zauważalnie wsuwając kopertę do torby. - Narka.
Wyszłam trzaskając drzwiami, w tym momencie zadzwonił dzwonek a korytarz zapełnił się uczniami.
Wyjęłam telefon i zaczęłam odpisywać na SMS od Nialla, Louisa, Caluma.
      Przez resztę lekcji myślałam o tajemniczej kopercie leżącej w moim zeszycie. 
Moje rozmyślania przerwał Ashton gdy wychodziłam  z sali od Matematyki.
- Ty też dzisiaj masz kozę ? - zapytał lekko trącając mnie ramieniem.
- Ta niestety a ty nie jesteś przypadkiem na piątek ? - zapytałam patrząc na niego.
- Dzięki Niallowi dyro przeniósł mnie na dzisiaj. - Wzruszył ramionami. - Powiesz mi co ci się stało ?
Popatrzyłam na niego próbując zrozumieć o co on pyta,  chłopak patrzył na mój policzek.
- ah..Nikt o to nie pytał i zapomniałam. - powiedziałam śmiejąc się.
- Nikt nie interesuje się tym że masz rozwalony policzek i pocięte ręce ? - zapytał zdziwiony Ashton ale to ja byłam bardziej zdziwiona że zauważył.
- Widziałeś ? - zapytałam podnosząc rękawy swojej bluzy.
- Tak. Ale wiem że sobie ich nie zrobiłaś, to bardziej rany takie jak te na policzku czyli nie chciane. - powiedział wkładając swoje ręce w kieszenie  czarnych spodni.
- Skąd wiesz że sobie ich nie zrobiłam ? - zapytałam chłopak mnie zaintrygował.
- Jesteś na to za silna i nie głupia żeby ciąć widoczne miejsca. - powiedział otwierając mi drzwi do sali kar.
- Masz racje, ale tylko ty jesteś na tyle mądry - westchnęłam siadając w podłużnej ławce.
- Wiesz co załóż je - powiedział ściągając swoje bransoletki z ręki,miał ich wiele : gumowe, skórzane, wyszywane itp.
Delikatnie założył je na moją rękę tą najbardziej poranioną, było ich tyle że zasłoniły prawie cały pocięty nadgarstek.
- Dziękuję - wyszeptałam. - Co chcesz w zamian..?
- Czemu miałbym chcieć coś w zamian za pomoc.? - zapytał zdziwiony.
- Zawsze ludzie chcą coś w zamian - powiedziałam siadając.
- Dobrze. Jeśli tak to w zamian chce prawdy o tym co ci się stało w policzek. prawdę i tylko prawdę. - powiedział chłopak zaglądając mi w oczy.
- To dość drażliwy temat - powiedziałam pierwszy raz spuszczając wzrok.
- Powiedz, ulży ci - powiedział a westchnęłam głośno - Effy możesz mi ufać. Może nie znasz mnie na tyle ale..
-  Właśnie Ashton nie znam cię abym chciała. - Powiedziałam opierając się krzesło.
- Dlaczego ? - zapytał chłopak szeroko się uśmiechając.
- Wydajesz się kimś ciekawym. I polubiłam cię od razu a ja bardzo powoli się przywiązuje do ludzi. - powiedziałam bawić się czarną bransoletką.
- Masz czas w niedziele ? - zapytał a ja kiwnęłam głową. - Spotkajmy się pod szkołą o 15 zabiorę cię gdzieś i się poznamy.
- Jak chcesz - powiedziałam jak najciszej bo do klasy weszli Luke, Michael, Perrie. Wszyscy usiedli w jednym kole na końcu klasy, ja i Ashton do nich dołączyliśmy.
- Chcą nie chcąc musimy być zespołem. Wiec trzeba zacząć współpracować. - powiedziałam obojętnie. - Mamy 2 tygodnie na wymyślenie Nazwy, Logo, Typu muzyki i wyjaśnienia tego Logo a dodatkowo przydzielić kto na czym gra.
- Troche tego jest - powiedziała Perrie nawijając pasmo blond-różowych włosów.
- Zacznijmy od najłatwiejszego. - powiedział Michael - Kto na czym chce grać.
- Gitara - powiedziałam równo z Lukiem. Wyciągnęłam telefon i odczytałam wiadomość od Nialla.- Niall śpiewa.
- Skąd to wiesz.? - zapytał głupio Michael.
- Telefon jełopie - powiedziałam machając mu Wiadomości od Nialla mu przed nosem.
- Dobra ja mogę grać na bębnach - powiedziała Perrie a ja otworzyłam buzie.
- Umiesz..? - zapytałam a on kiwnęła głową na udowodnienie swoich słów zaczęła wybijać rytm mojej ulubionej piosenki.
- A ty ciole ? - zapytałam Michaela a on  wzruszył bezradnie ramionami. - Gitara.
- Są już dwie gitary. - powiedziałam oschle.
- Może ty będziesz robiła chórki twojemu chłoptasiowi. - powiedziała Perrie na co ja się skrzywiłam, chciałam jej odpyskować ale Luke szybko powiedział.
- Michael może grać na Basowej ja na..- przerwałam mu.
- Ty na akustycznej a ja na elektrycznej - powiedziałam uderzając palcami o uda.
- Może być - powiedział Luke chcąc uniknąć kłótni.
- Mamy pomysł na nazwę ? - zapytała dziewczyna a ja wzruszyłam ramionami.
- Nie mam pojęcia. Może innym razem - powiedziałam siadając znów na swoje miejsce.
W klasie panowała cisza, każdy był zajęty swoimi sprawami. Ja bawiłam się swoim telefonem, pisząc z Niallem lub Louisem a nawet z Maxxim który opisywał jak źle się czuje z tym że nakarmił Selene. Przewróciłam oczami i napisałam ze spotkamy się dzisiaj o 21:00 w parku obok mojego domu.
Zdenerwowałam się gdy zobaczyłam wiadomość od Caluma.

Od : Calum.
   Effy nie wracaj do domu. Nie możesz zostać z tym psychopatą sama. Najlepiej spędź czas do mojego przyjazdu u Seleny.
                                Calum x.
Odpisałam krótkie "ok", i zadzwoniłam do Seleny.
- Hallo ? - powiedziała nieprzytomnie.
- Selena mam do ciebie sprawę. Mogłabym u ciebie nocować do końca tygodnia ? W sumie to do piątku. - zapytałam wiedząc ze dziewczyna się zgodzi.
- Tak. Pewnie Effy wpadaj kiedy chcesz - powiedziała i się rozłączyła.
Resztę mojego szlabanu przespałam, obudził mnie Michael głośno wychodząc z sali.

    Przypominając sobie o Czarnej kopercie pobiegłam w stronę parku gdzie usiadłam na ławce pod starym dębem. 
Patrzyłam jeszcze przez chwile na kopertę którą po chwili otworzyłam.  Przegryzając wargę zaczęłam czytać list.


Czy to nie śmieszne...? Pisać do osoby której nie obchodzi to co przeżywasz, do osoby która nigdy cię nie zrozumie a będzie pisać że rozumie.
Dlaczego pisze ten list.? Bo problemy są jak ciężki balast na plecach trzeba je na chwile zdjąć by móc odetchnąć. Ja właśnie teraz zdejmuje ten balast, który po chwili wróci jeszcze cięższy.
   Wiec nieznana mi osobo powiem ci tyle..Wpadłem w ogromne gówno, zaczynam tracić nadzieje że coś się naprawi.
   Zaczęło się niewinnie od słów " Weź będzie lepiej " wziąłem i rzeczywiście to coś dało mi poczucie szczęścia którego dawno nie zaznałem. Stało się to moim lekarstwem, coś jak cieciem dla innych. Za każdym razem gdy miałem dość brałem i było lepiej ale jak pewnie wiesz tylko na chwilę. 
Po jakimś czasie wszystko zaczęło się sypać.
Moja dziewczyna...cóż mamy inne poglądy w sprawie miłości.
Moja matka ona..popełniła samobójstwo. Dlaczego..?? Bo zobaczyła jakie ma paskudne dzieci. Zauważyła że wychowała egoistyczne gnoje którym jestem ja i reszta mojego rodzeństwa.  
Mój ojciec nie wytrzymał, stwierdził ze ma dużo pracy i zostawił nas na 3 miesiące. Gdy wrócił z niezłą sumką na koncie i nową laseczką. 
Chciał zastąpić osobę nie do zastąpienia.
Wiesz jak dla mnie to się skończyło ? Byłem bardzo smutny a dotychczasowe cosie mi nie wystarczyły. Byłem na nietypowej imprezie a moim " Przyjaciele" chcieli mi pomóc proponując Heroinę.
Było mi tak źle...Zgodziłem się.
Byli mi tak dobrze..zero smutku zero uczuć...jak w jakimś innym wymiarze.
Moje szczęście skończyło się na czyszczeniu żołądka i uderzeniu przez ojca.
Trafiłem na odwyk.
Tam też nie było za wesoło, zniszczyli mnie. Wyprali mózg i wypuścili myśląc że jest dobrze.
Nie było..!!! Nie jest i nie będzie..!!

Tym razem to ja uzależniam ludzi. Tym razem to ja jestem tym popierdoleńcem który niszczy życia.
Tym razem to ja sprawiam że ludzie czują szczęście.
   Chce z tym skończyć..?? NIE WIEM.  Jestem ja i jest on.
Jesteśmy jednym ciałem.
Wystarczy że po szkole zaciągnę się raz a on przejmuje moje życie.
Najgorsze jest to że ja wszystko pamiętam. Najgorsze jest to że nie mogę tego zatrzymać.
                          Nie chce pomocy.
               Nie chce współczucia
Chce by ktoś mnie wysłuchał.
                                 Niszczyciel.

   Gdy skończyłam czytać list poczułam metaliczny sam w ustach. Przegryzłam wargę do krwi, ale to było nic w porównaniu z tym co przezywa chłopak.
 Ma zniszczone życie i to przez podobne problemy do moich. W pewien sposób poczułam jakiś rodzaj więzi miedzy mną a nim.
 Chciałam mu pomóc ale on nie chce pomocy. Jedyny co mi zostało to napisać do niego w sposób Effy a nie w sposób pani Cream.
Wyjęłam zeszyt do piosenek i wyrwałam jedna kartkę. 
Zaczęłam pisać.

Drogi Niszczycielu...
.
.
       


sobota, 5 lipca 2014

Day 004 ~

P.O.V. Effy ~ 

Obudziły mnie wrzaski mojego ojca, kłócił się z kimś gdy na palcach podeszłam do drzwi usłyszałam Caluma.
-Zostaw ją w spokoju. Co ona ci zrobiła - powiedział Calum.
- Urodziła się - warknął.
- Tak ale to nie twoja córka. Niestety ja muszę być twoim synem. - Calum przegina zaraz oberwie.
- Tak ale ty jesteś bezużyteczny a ona może mi chociaż zrobić dobrze. - Na jego słowa zrobiło mi się niedobrze ale taka jest rzeczywistość.
- Ona nie jest szmatą..!! W przeciwieństwie do ciebie - Calum wrzasnął jak najgłośniej, a on go uderzył skąd to wiedziałam.? Bo mój brat uderzył o moje drzwi.
Musiałam go ratować pomyślałam  gdy mój ojczym zapewne uderzył go w brzuch.
Zaraz go zabije.
Wyszłam z pokoju a  Nicolas nie raczył nawet na mnie spojrzeć, rzuciłam się na niego gdy miał zamiar rzucić w mojego brata wazonem.
- Zostaw go.!-  Uderzyłam go w tył głowy ale widać że za lekko bo nic mu się nie stało tylko go rozwścieczyłam. Odwrócił się i wazon który miał rzucić w Caulma skierował na mnie na szczęście się uchyliłam a on z trzaskiem uderzył w ścianę. Przez chwilę nie uwagi on do mnie podszedł i uderzył w policzek z taką siłą że poleciałam pod ścianę w rozbite szkło które raniło moją skórę.
Ten psychopata uklęknął obok mnie a w ręce trzymał kawałek szkła.
- I co ci mała kurwo przyszło z ratowania tyłka swojego brata.? - zapytał przejeżdżając szkłem po moim policzku, przegryzłam wargę z bólu gdy poczułam jak ciepła ciecz spływa mi po policzku. - Błagaj mnie o litość.
Nigdy nie będę go o nic błagała, nigdy o nic go nie proszę. Kątem oka zobaczyłam że Calum wstaje wściekły i podchodzi do niego, wepchnął go do łazienki i zastawił drzwi komodą.
- Wszystko dobrze Effy.?? - zapytał pomagając mi wstać, nic nie powiedziałam tylko się do niego przytuliłam. - Będzie dobrze.
- Tylko kiedy Cal.? - zapytałam wchodząc do pokoju.
- Nie wiem. Zadzwonię do Louisa on nas przechowa przez jakiś czas. - powiedział wychodząc z pokoju z telefonem przy uchu.
Ja stanęłam przed lustrem i zaczęłam odbywać rany na rękach które łatwo będzie zakryć ale większym problemem będzie siniak i rana na policzku.
Gdy usłyszałam trzask dobiegający z łazienki ubrałam się w ubrania i spakowałam parę ubrań do plecaka które wcisnęłam na sam spód.
- Mała przyszykujesz się u Tomilsona choć. - powiedział Calum wchodząc do mojego pokoju, kiwnęłam głową i zarzuciłam plecak na ramię. Po czym jak najszybciej wybiegłam z mieszkania.
Moje życie właśnie tak wygląda, chciałbym żeby wyglądało inaczej ale tak nie jest. Mam dość tego że trafiłam na człowieka..takiego jak on..Dlaczego jedziemy do Louisa bo on jako jedyny zna naszą sytuację. Nie myślicie że nie chcę nam pomóc bo wiele razy próbował ale po prostu tu się nie da pomóc.

     Po 10 minutach jazdy, staliśmy pod domem Lousia widziałam że nie ma jego rodziców, ich nigdy nie ma. Po chwili otworzył nam drzwi  i wyglądał jak młody bóg.
Jego włosy odstawały we wszystkie strony, oczy błyszczały no i zapomniałam wspomnieć że nie miał koszulki a jego umięśniona klata pokryta tatuażami prezentowała się idealnie. Zauważyłam także jedną świeżą malinkę na obojczyku.
- Masz w łóżku jakąś laskę co nie.? - Zapytałam a on popatrzył na mnie.
- Skąd wiesz skarbie.? - zapytał a ja przewróciłam oczami.
- Bo cię oznakowała skarbie - powiedziałam wskazując na obojczyk przedrzeźniając go, chłopak otworzył szerzej oczy i spojrzał na wskazane miejsce.
- O kurwa..- powiedział wpuszczając nas do środka. - - Idźcie do kuchni ja wyproszę moją koleżankę. - Powiedział wbiegając na górę.
Usiadłam na krześle i wzięłam do ręki jabłko, Louis to straszny kobieciarz potrafił pieprzyc 7 lasek dziennie i nie ja się do nich nie zaliczam. Po chwili usłyszeliśmy jak ktoś schodzi po schodach i tym kimś okazała się Jade.
- Kurwa..Ile razy mam powtarzać że mnie się nie znakuje..?? Ponieważ nie jestem twój i nigdy nie będę więc teraz spieprzaj. - powiedział Tomilson a ona popatrzyła na mnie.
- Siemka Jade. Jednak wybrałaś bycie kurwą.? - powiedziałam słodko na co Louis uśmiechnął się za jej plecami.
- Jedyną kurwą tu jesteś ty. - powiedziała dziewczyna wciągając na siebie bluzę.
- Pierdol Pierdol  ja posłucham. Upss ty już to robiłaś i ci nie wyszło bo zostałaś wyrzucona - powiedziałam a ona wyszła wściekle trzaskając drzwiami.
Chłopcy na mnie popatrzyli po czym wybuchli śmiechem.
Jednak ja się nie śmiałam gdy Louis podszedł do mnie i położył rękę na moim policzku obok mojej rany.
- Nie źle cię załatwił - szepnął a jego oddech przyprawił mnie o dreszcz. Delikatnie przejechał
po ranie a ja patrzyłam w jego niebieskie oczy które miały odcień zachmurzonego nieba które idealnie odwzorowują jego charakter.
Tą idealną chwilę zepsuł Calum który zaczął kaszleć.
- Mogę iść do łazienki się przygotować..? - zapytałam na co Louis kiwnął głową,a ja wzięłam swój plecak i pobiegłam do łazienki.  Na swoją twarz nałożyłam tonę podkładu ale i tak było wszystko widać a puder drażnił moją ranę więc go zmylam i pomalowałam tylko oczy.  Teraz wszyscy będą się zastanawiać co mi się stało..Lubię być na ustach wszystkich ale gdy mówią o mnie w sposób złośliwy bo mogę wtedy śmiać się z ich głupoty a najbardziej czego nie lubię to współczucia które nie jest prawdziwe.
Spojrzałam na swoje ręce wyglądały jakbym się pocięła a ja nigdy nie tnę rąk zawsze zadaję rany na swoich udach.
Pozbierałam wszystkie swoje rzeczy i wyszłam z łazienki, gdy przekroczyłam próg uderzyłam w tors Louisa. Który wepchnął mnie do łazienki i zamknął drzwi na klucz.
- Louis jeśli masz chcicę  to nie do mnie bo wiesz nie stać cię - powiedziałam a on złapał mnie za ramiona i potrząsnął.
- Przestań na chwilę zrywać zimną sukę Effy która ma wszystko w dupie. - powiedział zdenerwowany a ja popatrzyłam na niego zdezorientowana. - Czy ten fagas cię wykorzystywał w jaki kol wiek sposób.?
Odwróciłam wzrok i nie odpowiedziałam. To było żenujące, kiedy twój ojczym każe sobie obciągać lub robić inne rzeczy a jeżeli się nie zgodzisz to cię do nich zmusza nie powiem mu tego.
- Powiedz mi Effy - złapał mnie za podbródek zmuszając żebym na niego spojrzała.
- Louis..co mam ci powiedzieć - zapytałam a moja twarz nie zdradzała uczuć których od dawna nie mam.
- Najlepiej prawdę - powiedział a jego spojrzenie złagodniało.
- Kazał mi wiesz..groził że zrobi coś Calumowi a ja nie chciałam żeby mu się coś stało przez moją głupotę. Ale nie nie spałam z nim jeśli chciałeś o to zapytać - powiedziałam patrząc na wszystko tylko nie na niego.
- I nikomu nic nie powiedziałaś. Nawet swojemu bratu.? - Zapytał puszczając mnie.
- Calum by się zadręczał i wszczynał bójki - powiedziałam głośno wzdychając.
- Jesteś głupia. - Popatrzyłam na  niego zirytowana. - A tak po za tym zabije tego fagasa. Nikt nie może cię tak traktować bo może zachowujesz się jak Suka to nią nie jesteś.
- Ja zachowuje się jak suka..? - zapytałam robiąc krok do tyłu.
- Udajesz że nic cię nie obchodzi. Wyżywasz się na innych i zawsze jesteś taka silna a widzę twoją siłę tu..- powiedział ściskając moje uda centralnie w miejscu moich cięć.
- A co jeśli ja taka jestem - powiedziałam naciskając palcem wskazującym na jego klatkę piersiową. - Może jestem wredną zakochaną w sobie bezuczuciową suką.?
- Może tego nie wiesz ale ja cię znam. Lubię sukowatą Effy ale kocham tą prawdziwą Effy. - Powiedział a ja na jego słowa wróciłam oczami.
- Jedyną rzeczą którą kochasz to ty sam Louis - powiedziałam a on zacisnął zęby.
- A ty nie jesteś zdolna do uczuć. - Powiedział a jego twarz była niebezpiecznie blisko.
- Bo wszystkie moje uczucia zniszczono. - Powiedziałam patrząc mu w oczy w których widziała zdeterminowanie.
- A czy ty musisz niszczyć uczucia do siebie..? - zapytał a ja zmarszczyłam brwi.
- W jakim sensie.? - zapytałam a on się roześmiał.
- Kiedyś znajdziesz w tym sens - powiedział a ja przewróciłam oczami. - Mam do ciebie prośbę.Gdy będziesz musiała wracać nie pozwól dotknąć się temu fagasowi ok..? Jesteś na to za dobra.
- Obiecuję. - Powiedziałam przegryzając wargę.
- I pamiętaj że moje drzwi dla ciebie są otwarte. I możesz zwrócić się do mnie o pomoc - powiedział a ja skrzywiłam się.
- Nie potrzebuję pomocy - powiedziałam a on tylko pokiwał głową.
- Wiem. Effy Wiem - I tym razem zrobił coś nieprzewidywalnego Louis Tomilson mnie przytulił. Położyłam głowę na jego piersi i wsłuchałam się w bicie jego serca.
Po chwili mnie puścił i potargał moje włosy i potarł policzki aby były różowe, ze swoimi zrobił tak samo.
- Po co to.? - Zapytałam uśmiechając się gdy pociągnął moją bluzę na ramię.
- Przeżyłaś właśnie najlepszy numerem świata jasne.? - Zapytał noszący brwi a ja parsknęłam śmiechem.
- Ty też zgrywasz chuja Tomilson - powiedziałam do jego pleców a on się natychmiast odwrócił. - Udajesz gościa który kocha jedynie kocha siebie i troszczy się tylko o swoją dupę.
- A jaki jestem.? - Zapytał a ja popatrzyłam w jego rozbawione oczy.
- Jesteś dobry i opiekuńczy. - Powiedziałam mu wyszłam z łazienki a on poszedł za mną.


Gdy weszliśmy do kuchni, Caulm czekał z szerokim uśmiechem.
- Co się szczerzysz.?.- zapytałam arogancko.
- Masz już lepszy humor ponoć kut..- uniosłam dłoń na znak żeby się zamknął ale on kontynuował.
- Działa cuda.
- Ta stary było zajebiście. -  Powiedział Louis klepiąc mnie w tyłek.
- Może czas iść do szkoły .? - zapytałam wkładając plecak a oni pokiwali głowami.
Pojechaliśmy samochodem Louisa dzięki temu się nie spóźniliśmy.
 
        Weszłam do klasy kilka minut po dzwonku i od razu usiadłam obok Ashotna którego polubiłam. Gdy byłam na swoim miejscu odwróciłam się do Nialla i nachyliłam się nad ławką aby dać mu buziaka w policzek.
- Kto ci to zrobił.? - Wyszeptał a ja wróciłam na swoje miejsce.
- Spadłam ze schodów pożarowych. - Skłamałam i on to wiedział.
- Fajnie a ja jestem Różową baletnicą - powiedział przewracając oczami. 
- Tego o tobie nie wiedziałam - powiedziałam a Niall się roześmiał.
- Megan jak ci tak do śmiechu to proszę powiedz nam coś reakcji kwasowo jądrowej. - Usłyszałam za sobą udawany głos nauczycielki.
Popatrzyłam na Ashtona i odpowiedziałam.
- Chyba pani jest od uczenia - powiedziałam a chłopak się roześmiał.
- Rzeczywiście ale mam problem z uczeniem gdy mi panienka przeszkadza - Tym razem to była prawdziwa pani...
Wymruczałam ciche przepraszam i usiadłam wyprostowana na krześle.
Gdy ona opowiadała coś o jakiejś relacji kwasowej, ja pisałam tekst w swoim zeszycie.
Kiedy kolejny raz wściekła skreśliłam cały tekst a Ashton na mnie spojrzał potrząsnęłam głową a moje włosy opadły ukrywając moją ranę. Chłopak jednak patrzył mi przez ramię czytając tekst który zaczęłam pisać.
- Przestań - powiedziałam zamykając zeszyt a on popatrzył na mnie pobłażliwie.
Naszą “bardzo“ interesującą lekcje  przerwał pan dyrektor który wszedł do klasy widocznie czymś podniecony razem z naszą roztargnioną nauczycielką od muzyki którą żywo gestykulując i opowiadając coś panom którzy weszli za dyrektorem.
Posłałam pytające spojrzenie w stronę Nialla ale on tylko wzruszył ramionami, znów spojrzałam na dyrektora który prosił o ciszę.
- Drodzy uczniowie, otrzymaliśmy wielką szansę. Jedna z najlepszych wytwórni w Nowym Yorku organizuje konkurs ale o tym powiedzą oni. - Powiedział dyrektor a dwaj panowie wyszli na środek klasy.
- Witam was. Ja jestem Rock a tamten to Star. Prowadzimy wytwórnię Rock Star która jest dość popularna ale to pewnie wiecie. Przyszliśmy do waszej szkoły ponieważ właśnie tu jest najlepiej rozwinięta część artystyczna.  - Mówił gość w czarnym garniturze a ja głośno westchnęłam przez co zostałam trzepnięta w ramię przez Ashtona.
- Postanowiliśmy zorganizować konkurs trwający cały rok szkolny.
Cały rok zostanie podzielony na etapy. I Etap to stworzenie zespołu minim 5 osobowego wymyślenie nazwy i wybranie gatunku i wymyślenie loga .chyba że chcecie mieszać macie na to 2 tygodnie a my wybierzemy z waszej grupy 8 zespołów. II etapem jest wykonanie 4 kawałków wybranych zespołów a 2 wybrane musicie przerobić pod koniec tego etapu wylatują 2 zespoły. III Etap to wymyślenie i zagranie 5 swoich kawałków i tu zaczynają się schody bo wybiera was publiczność zostanie was 4 zespołów a etap IV to niespodzianka..- mężczyzna w szarym garniturze wszystko dokładnie czytał że swojej podkładki. - Jakieś pytania.?
Uniosłam rękę jako jedyna a dyrektor popatrzył na mnie przestraszonym wzrokiem na co ja się uśmiechnęłam.
- Jaka jest nagroda. Co wy z tego macie. Gdzie będziemy pokazywani.? - Zadałam 3 najważniejsze pytania a oni popatrzyli na mnie poważnie.
- Więc młoda panno..Wygrany zespół zdobywa kontrakt z naszą wytwórnią i możliwość nagrania płyty gdy nasz konkurs wypali będziecie saportować koncerty paru gwiazd. - Powiedział pan w czarnym a w klasie wybuchły szepty typu..będę gwiazdą..może Justin Bieber..musimy wziąć udział.. A ja tylko popatrzyłam na Nialla bo odkąd się znamy chłopak nawija że chce zostać gwiazdą, uśmiechnęłam się do niego a on odwzajemnił uśmiech pokazując rząd białych zębów.
- Co my dostaniemy..? Ludziom bardzo podobają się konkursy muzyczne więc za oglądalność oczywiście będą pieniądze dodatkowo będą konkursy pieniężne i parę innych spraw. Najważniejsze jest to że na rynek muzyczny wniesiemy coś nowego i świeżego. - Tym razem mówił pan w czarnym patrząc na mnie ale gdy nie obdarzyłam go spojrzeniem patrzył na Selene która wydawała się podniecona całym tym konkursem.
Skłamałabym gdybym powiedziała że nie chcę brać w nim udziału po prostu nie mam z kim utworzyć
- Będziecie udostępniani w Internecie..gdzie każdy będzie mógł was zobaczyć i każdy zespół będzie mieć własną stronę na której możecie sobie wrzucać co chcecie ale radze bez żadnych negatywnych komentarzy i głupich rzeczy bo jeśli zrazicie do siebie publikę to przegracie. - powiedział ponownie pan w czarnym patrząc na mnie a później na Nialla. Uśmiechnęłam się pobłażliwie a wszyscy wiedzieli już co się świeci a dyrektor zbladł.

Miałam już zacząć mówić ale Luke się wyrwał a że siedział przede mną to mnie zasłonił.
- Czyli że mamy być grzecznymi i ulizanymi nastolatkami i mamy..- przerwał próbując dobrać słowa, załapałam go za ramie i usadziłam go na miejscu a on rzucił mi mordercze spojrzenie które całkowicie zignorowałam. 
- Mamy lizać dupy wszystkim i nie robić żadnych kłótni i skandali  żebyście przypadkiem nie utracili popularności..a co nasza muzyka ma być..- chciałam skończyć mówić używając ciekawych epitetów ale przerwał mi tym razem Michael popychając na Ashtona bo go zasłaniałam a ja popatrzyłam na niego ponuro.
- Nasza muzyka ma być grzeczna i najlepiej o miłości i o tym że dziewczyny mają zawsze racje i są mądre i mamy je czci może jeszcze  że je kochamy..co wy potrzebujecie drugiego Biebera..?! - powiedział szyderczo na co parę dziewczyn fuknęło pod nosem.
- No wiesz dziewczyny wokoło są mądrzejsze od ciebie bo mają większe QI - powiedziałam pod nosem na co osoby które to słyszały wybuchły śmiechem.
- Na pewno nie ty kochanie bo wiesz kto mądry trzyma się słabego dragarza powiedział słodko a ja się poderwałam do góry.
- Wiesz ty nie musisz próbować w zespole - powiedziałam podchodząc do niego a Luke wstał próbując mnie przytrzymać ale ja wyrwałam swoje ramie tak gwałtownie  ze chłopak poleciał na swoją ławkę.
- A to dlaczego..? - zapytał pewnie siebie Michael.
- Bo nikt nie potrzebuje w zespole dupków bez zębów - wysyczałam a on popatrzył na mnie pobłażliwie.
- Mam zęby kotku ale ja mam dużo rzeczy a ty nie masz nic no po za numerkiem co dzień od swojego..- wiedziałam co chciał powiedzieć i wiedziałam skąd to wiedział kiedyś był naszym przyjacielem i codziennie u nas był bo miał podobną sytuacje do nas tylko ojciec wykorzystywał jego siostrę on uderza w czuły punkt ja mu dowalę.
- A co tam u siostrzyczki dalej u tatusia czy może już w psychiatryku..?? - warknęłam mówiliśmy tak cicho że tylko najbliższe grono  słyszało co mówiliśmy.
Nie wiem kto uderzył pierwszy ale wiem że rozdzielał nas Niall i Luke.
Gdy ja i  Michael mierzyliśmy się złowrogimi spojrzeniami usłyszeliśmy brawa, zdezorientowana zresztą jak cala klasa popatrzyliśmy w stronę dyrektora.
- Panie i Panowie oto skład pierwszego zespołu do konkursu.
Effelin..Luke..Michael..Niall i hm. Perrie..!! - powiedział dyrektor przywołując nas  do siebie.
- A co jeśli się nie zgodzimy..? - zapytałam gdy byłam przy ojcu Luka.
- Wyrzucenie ze szkoły pod zarzutem ciągłych bójek, szydzenia, palenia na terenu szkoły i wiele innego wiec wybierajcie..- miałam ochotę przywalić dyrektorowi w ten jego durny uśmieszek..myślał że wygrał..hahah ja nigdy nie przegrywam.
Nic nie powiedzieliśmy tylko stojąc obok siebie patrzyliśmy jak powstają kolejne zespoły.
Selena, Calum, Louis, Maxxie i Jade gdy zobaczyłam tą ostatnią szczena mi opadła a Selena po patrzyła na mnie przepraszająco.

     Po dobraniu się w zespoły mieliśmy kontynuować lekcje ale "niestety" zadzwonił dzwonek oświadczający że mamy mieć Historie co oznaczało słuchanie pana Jasona który opowiada o prehistorii w której chyba sam żył.
Wyszłam z sali wolnym krokiem czekając aż któryś z moich przyjaciół do mnie dołączy.
Nie czekałam długo, Niall objął mnie w tali odwrócił w swoją stronę tak że gdy stanęłam na palcach stykaliśmy się nosami.
Odsunęłam się o mały krok a ramiona Nialla dalej mnie obejmowały. Nie widziałam korytarza, widziałam tylko jego błękitne oczy które zawsze poskramiały mój dziki charakter.
- Teraz możesz, mi powiedzieć prawdę - powiedział przejeżdżając palcami po tej przeklętej ranie.
- Nie gadam z baletnicami - powiedziałam próbując zmienić temat. 
- Ef nie zmieniaj tematu. Widzę że coś się dzieje siniaki, rany, przestań skrywać tajemnice a może ci pomogę - było słychać w jego glosie nutek błagania.
Pewnie dziwicie się dlaczego nie powiedziałam Niallowo z którym jestem naprawdę blisko nie zdradziłam swojej tajemnicy..?
Niall jest strasznie wybuchowy nawet bardziej od Louisa choć na to nie wygląda. Gdyby się dowiedział wpadłby do mojego domu i zabiłby go na miejscu a ja nie chce żeby poszedł siedzieć.
- Gdy zdradzimy wszystkie sekrety nie zostanie nam nic.- powiedziałam patrząc mu prosto w oczy. Z zewnątrz wyglądamy jakbyśmy się całowali bo nasze twarze zakrywają moje i Nialla włosy a stoimy przytuleni.
To nasz sposób na rozmowę bez świadków.
- Ale niektóre są jak ciężar na plecach trzeba je zrzucić. - wyszeptał w moje usta.
- Będzie nam za lekko - szepnęłam kładąc swoje ręce na jego kark.
- Effy martwię się - wyszeptał przejeżdżając nosem po moim policzku.
- Niall wiesz że dam rade jestem silna - powiedziałam, na swoje palce nawijałam kosmyki włosów blondyna.
- Nie wątpię w twoją siłę..wątpię czy dasz temu wszystkiemu radę sama..- powiedział znów na mnie patrząc a ja zamilkłam.
Czy dam radę temu wszystkiemu..
Ojczym..rodzina..szkoła..przyjaciele ..mój problem..
Tego jest za wiele..
Ale jestem silna...Jestem silna..??
Przegryzłam wargę wracając do rzeczywistości.
- Możemy zmienić temat..? - zapytałam z nadzieją.
- Nie odpuszczę ci tak łatwo - wyszeptał a jego usta znalazły się na moich. To był krótki pocałunek ponieważ zadzwonił dzwonek a my pobiegliśmy do swoich klas zająć miejsca.
Tym razem Historie mam tylko z  Selena która jest ostatnio do mnie dziwnie nastawiona. Tym razem całkowicie mnie zignorowała tylko wzdychała do Maxxiego  z drugiego końca sali.
- Nie masz co wzdychać mała - powiedziałam siadając obok niej a ona po patrzyła na mnie.
- Dlaczego..? A racja nikt nie popatrzy na taką brzydką grubą krowę jak ja..- wyszeptała chowając twarz w dłoniach.
- Nie nikt nie popatrzy na wychudzoną dziewczynę której zmęczona twarz odstrasza - powiedziałam a ona jęknęła.
- Effy..!! Proszę - powiedziała zmęczona a ja popatrzyłam na nią uważnie jej cera poszarzała a cienie pod oczami było widać mimo dużej ilości  podkładu dziewczyna również co chwilą przełykała ślinę.
- Seleno Jasmin Gonzales kiedy ty ostatnio coś jadłaś..? - zapytałam poważnie a ona zmarszczyła brwi obliczając kiedy zjadła swój ostatni posiłek.
- Nie licząc tego jabłka które wcisnęła mi ostatni pielęgniarka to jakieś 2 tygodnie temu pół jabłka. - szepnęła patrząc na swoje paznokcie, kłamała. Zawsze gdy kłamie nie patrzy mi w oczy.
- Ta chyba gryza jabłka. Bierzesz chociaż jakieś witaminy..? - zapytałam a ona popatrzyła na mnie zdezorientowana  a potem cicho się roześmiała.
- Effy to głupie..po co brać witaminy które za chwile zwymiotuję. - odwróciła głowę znów śliniąc się do Maxxiego.
Ona siebie niszczy..widać to po niej..a mnie boli to że to ja ją w to wkręciłam tylko ja miałam sile żeby przestać a ona niestety jest słaba..zawsze była słaba..
Otworzyłam swoją torbę i sprawdziłam czy mam w niej trochę czegoś na odurzenie.
Ona jak najszybciej musi coś zjeść a sama tego nie zrobi. Moje zadanie jest łatwe odurzyć ją tak że będzie po prostu nie świadoma a wtedy nakarmić ją wszystkim czego organizm potrzebuje.
Spojrzałam znów na nią a później na Maxxiego i gdy chłopak się odwrócił do głowy przyszedł mi plan a ten  chłopak mi w tym pomoże. Moje dalsze przemyślenia przerwał pan ...przywołując mnie do tablicy.
- Panno Hood proszę mi powiedzieć co się wydarzyło 200 tyś lat przed naszą erą.? - zapytał patrząc na mnie znad swoich brudnych okularów.
- Urodził się pan..? - strzeliłam a klasa zaczęła się śmiać jednak pan od Historii odchrząknął poprawiając kołnierz swojej koszuli.
- Panno Hood trochę powagi - powiedział a ja postanowiłam się trochę pobawić.
- Ale panie Janson uczy mnie pan już 3 rok. Może mówmy sobie na ty.? Ja jestem Effy Hood a pan..? - zapytałam wyciągając dłoń przed siebie. Pan Janson się zdenerwował i wstał.
- Za moich czasów to za takie zachowanie to.- przerwałam mu zanim skończył zdanie.
- Rzucano uczniów na pożarcie dinozaurów..? Czy może tłukło się łeb kamieniem dlatego to była epoka kamienia łupanego. Bo było tam tyle jełopów że aż się kamienie łupały..- zaczęłam swój monolog kołysząc sie na palcach. - Czy powie mi pan dlaczego dinozaury wyginęły..czy to przez pana bezsensowne gadanie po uciekały do morza a że nie umiały pływać to.- nauczyciel nie wytrzymał i krzyknął na całą klasę.
- Marsz do dyrektora!!! - a ja podałam mu rękę potrząsając nią .
- Gratulacje wytrzymał pan dłużej niż w tamtym roku..jest pan na dobrej drodze..oby tak dalej - powiedziałam głosem jak do dziecka a on zrobił się czerwony.
- Wynoś się !! - krzyknął uderzając dziennikiem w biurko tak mocno że odpadła okładka.
- Proszę pana proszę szanować rzeczy szkolne bo nie należą one do pana. - powiedziałam naśladując go a on zdenerwowany złapał mnie za ramie i wyprowadził za drzwi gdy wypchnął mnie z sali trzasnął drzwiami.
- Panie Amadeuszu drzwiami się nie trzaska - krzyknęłam a gdy usłyszałam jego kroki w podskokach pobiegłam do gabinetu dyrektora.
Otworzyłam drzwi do jego gabinetu ignorując całkowicie sekretarkę która mi zabraniała.
Zdziwiłam się gdy na krześle zobaczyłam  Nialla.
- Siemka - powiedział chłopak widocznie rozbawiony.
- Siemka Niall cześć Hugo - powiedziałam siadając na czarnym fotelu.
- co tym razem? - zapytał zrezygnowany.
- Niech mnie pan pierwsze wypuści - powiedział chłopak przeciągając się na krześle.
- Niall masz wysprzątać pracownie biologiczną dziś. - powiedział dyrektor ale chłopak nie ruszył się z miejsca. - Coś jeszcze.?
- Chce usłyszeć co ona zrobiła. - powiedział a ja się roześmiałam.
- Eff.? - zapytał dyrektor patrząc na mnie z nadzieją.
- Wiec to było mniej więcej tak..- powiedziałam streszczając mu cały epizod z panem Jasonem.
Gdy skończyłam opowiadać spojrzałam na dyrektora który próbował powstrzymać śmiech.
Był cały czerwony i przegryzał wargę. To wyglądało komicznie, spojrzałam a Nialla który ze śmiechu uderzał dłonią w swoją nogę. 
- Co ja mam z tobą zrobić Effy.? - zapytał poważnie a ja wzruszyłam ramionami. Postukał się palcem po brodzie ale nic nie przyszło mu do głowy.
- Może sama sobie wymyśl sobie karę. - Spojrzał na mnie i zaczął coś wydrukować coś na swoim laptopie. Gdy ja nie odpowiedziałam dyrektor na mnie spojrzał swoimi zmęczonymi oczami. Był młody miał około 37 lat i zazwyczaj tryskał energią ale ostatnio coś się zmieniło i chodzi smutny.
- Wiesz co Effy zauważyłem że za bardzo nie integrujesz się z innymi ludźmi i ciągle ich obrażasz- powiedział szperając coś w swojej teczce a ja podskoczyłam gdy poczułam rękę Nialla na kolanie.
- W związku z tym.? - zapytałam przegryzając wargę gdy ręka blondyna zataczała kręgi na moich udach mimo spodni czułam to doskonale.
- Pani psycholog prosiła o wysłanie jej jakiejś pomocnicy do odpisywania na anonimowe listy.
W których uczniowie opisują swoje problemy. - dyrektor był z siebie zadowolony że wymyślił tak bardzo dobrą karę.
- Ha ha ona pomagać ludziom i to w dodatku rozwiązywać ich problemy haha dobra - zaczął się śmiać Niall a ja spojrzałam na niego wściekła przez co umilkł.
- Co Effy nie dasz rady.? - zapytał dyrektor a ja zacisnęłam dłonie w pięści. - Jeśli przez miesiąc rzeczywiście pomożesz uczniom odwołam wszystkie twoje kary i nie będę cię karać za małe przewinienia.
Po patrzyłam na niego z ukosa. Propozycja była dobra, jak dla mnie bo praktycznie każdy weekend miałam zajęty przez kary choć tydzień temu zaczęliśmy rok szkolny.
- Dobra - powiedziałam a Niall umilkł, wstaliśmy z fotela i razem skierowaliśmy się do drzwi. Jednak sobie o czymś przypomniałam i kazałam iść mu samemu.
Odwróciłam się i ponownie weszłam do gabinetu dyrektora.
- Kiedy tam mam chodzić.? - zapytałam gdy dyrektor na mnie spojrzał.
- Co przerwę po za lunchem  - powiedział a ja pokiwałam głową.
- O i Hugo. - znów uniósł wzrok. - Może traktuj lepiej swojego syna bo możesz go stracić.

Po tych słowach wyszłam zostawiając go samego. 


Bardzo przepraszam za błędy.
Dalsza akcja Effy z listami i karą będzie opisywana w dalszym opisie ponieważ wyjątkowo poświęcę jej Day004 i Day005 potem wszystko wróci do normy :) 

środa, 25 czerwca 2014

Day 003 ~

                                            P.O.V. Luke ~

Byłem wściekły na ojca. Kolejny raz truł mi że przez dziewczyny mam same problemy. Ale Effy to nie moja dziewczyna, my się nawet nie lubimy a co dopiero myśleć o chodzeniu. Dodatkowo powiedział mi że przynoszę same problemy i na Amy jego dzieci powinny się skończyć. Nie powiem za bolało mnie to ale to mój ojciec on zawsze taki jest. Wyszedłem z gabinetu trzaskając drzwiami i znieruchomiałem, na krześle siedziała Effy pstrykająca coś na swoim telefonie gdy uniosła wzrok zobaczyłem że ma zaszklone oczy, musiało mi się zdawać bo Effy nigdy nie płacze.
- Co tu robisz - zapytałem jednak nie uzyskałem odpowiedzi,  po prostu wstała i ruszyła do wyjścia a ja poszedłem za nią.
- Twój ojciec jest chory. Jak można coś takiego powiedzieć dziecku. Amy nie była lepsza była nawet gorsza. - Zatrzymałem się w pół kroku i spojrzałem na nią jednak ona nie patrzyła na mnie tylko przed siebie. Czy ona to powiedziała czy sobie to uroiłem?
- Czy lubisz swojego ojca?? - zapytała lekko przesyłając głowę dalej na mnie nie popatrzyła.
- Co cię to obchodzi Effy.? Przecież ciebie nic nie obchodzi - powiedziałem nie zbyt miło, wiedziałem że jej nie uważałem bo moje słowa po niej spływają.
- Ojciec to ojciec a twój cię kocha. Pamiętaj że nie ważne ile słów powie powinieneś się nad nimi zastanowić. - Powiedziała odwracając się i odeszła, zostawiając mnie samego i zdezorientowanego.
Sam  poszedłem do Ashtona który kazał natychmiast wpaść .
Wchodząc do mieszkania usłyszałem muzykę i wrzaski. Za drzwiami zobaczyłem pełno ludzi  trzymających czerwone kubki z piwem, choć na zegarze była  dopiero 17:30 wszyscy byli już nieźle wstawieni.
- Ashton impreza we wtorek i to o 17:30 .? - zapytałem opierając się o framugę drzwi do salonu.
- Stary Emilia...co zrobiła Emilia..?? A tak Emilia dostała 6 z plastyki  - krzyknął na cały głos, a ludzie zaczęli bić brawo.
- Jaka do kurwy  nędzy Emilia ? - zapytałem po raz kolejny ale Ashton się zachwiał i zwymiotował do wazonu więc nie uzyskałem odpowiedzi , skrzywiłem się z obrzydzenia i jak najszybciej odszedłem zostawiając go samego. W jego domu byli wszyscy z liceum i także parę jego znajomych z wyższych sfer jak on to mówi, miałem ochotę stąd wyjść ale gdy mignęły mi ciemne  włosy Effy  przed oczami zamierzałem iść za nimi. Doszedłem na taras gdzie dziewczyna stała rozmawiając z jakimś  chłopakiem, wydawała się zdenerwowana a ja jak ostatni idiota ukryłem się za drzewem i zacząłem podsłuchiwać.
- Nikodem nie wiem na co liczysz ale ja ci w tym nie pomogę - dziewczyna miała ochotę odpalić papierosa ale chłopak go jej wtrącił.
- Mówię ci że musisz mi pomóc, to tylko parę gramów - chłopak podniósł głos a Effy się skrzywiła.
- Po pierwsze nie krzycz na mnie. Po drugie sam to sobie trzymaj - powiedziała teatralnie wyliczając na palcach.
- Suka - warknął chłopak i ją mocno pchnął a ona poleciała na barierkę mocno o nią uderzając.
- To że ty wpieprzyłeś się w to gówno to nie znaczy że ja też muszę - zdziwiło mnie to że nie okazywała bólu choć musiało ją to koszmarnie boleć a w jej spojrzeniu migały ogniste iskierki.
- Kochanie pomagasz temu Hemmingsowi to pomóż mi - jego twarz była niebezpiecznie blisko, ona pomaga niby mi?? Niby skąd mogą wiedzieć że mam problemy z dragami.
- Nie pomagam mu - szepnęła marszcząc brwi.
- Kochanie wiem co robisz i znam każdy twój ruch - chłopak zacisnął rękę na jej ramieniu a ona syknęła z bólu.
- Radź sobie sam Tenison - chłopak się wkurzył a ja uznałem to za znak wkroczenia do akcji. Podszedłem do niego i bezceremonialnie uderzyłem go w kark na co on poleciał na ziemię.
- co do kurwy - jęknął a ja pochyliłem się nad nim.
- Wydaje mi się że ona nie chce z tobą gadać - powiedziałem a chłopak wstał wściekły i  wrócił do środka. Spojrzałem na Effy oczekując podziękowań lecz ona wydała się zła o co tu chodzi.?
- Och dziękuje ci Lukę że mi pomogłeś - powiedziałem za nią a później sobie odpowiedziałem - Nie ma za co.
- Och zamknij się - powiedziała przewracając oczami. - Nie prosiłam cię o pomoc to nie mam ci za co dziękować.
- Wydawało mi się że  potrzebować tej pomocy - Warknąłem robiąc krok do tyłu.
- Ale cię nie prosiłam więc nie oczekuj że ci podziękuje - Dziewczyna była wkurzona, A ja nie wiedziałem o co.
-Dobra jeśli tak nie potrzebujesz pomocy to ci nie  pomogę nara. - Odwróciłem się na pięcie i wyszedłem.
O co ona była zła przecież ja jej pomogłem. Gdyby nie ja to pewnie ten chłopak by ją uderzył. Spojrzałem na zegarek i była 18:54 kiedy ten czas tak szybko minął.?  Pożegnałem się z Ashtonem  i wróciłem do domu gdzie czekał  na mnie wściekły ojciec.
- O co chodzi? - Zapytałem kierując się do swego pokoju.  
- Spadaj gówniarzu, Mam zaraz ważne spotkanie - przewróciłem oczami. - Więc lepiej udawaj że cię nie ma.
Panie i panowie oto Hugo Hemmings ojciec który kocha bardziej prace niż twoje dziecko. Gdy wszedłem do pokoju zauważyłem na moim łóżku leżała biała koperta. Nie zaadresowana a w środku było widać dwie wypukłości. Otworzyłem kopertę a  z środka  wypadł list i woreczek amfetaminy. 

Drogi Luku. SŁYSZAŁEM o twoim problemie. Jeśli tak bardzo lubisz narkotyki to może je posprzedajesz bo dostałem cynka że brakuje ci hajsu. Do listu dorzuciłem woreczek amfy. Masz mi go sprzedać dziś o 22:43 obok starych magazynów. Jeśli tego nie zrobisz to twój tato dowie się jakiego ma beznadziejnego synka. 

Matko o co tu chodzi? Co ja komuś zrobiłem. Ale muszę to zrobić bo mój ojciec jak się dowie że mam problemy z narkotykami to mnie wydziedziczy.

    Popatrzyłem kolejny raz na zegarek była trzecia czterdzieści pięć obawiam się że to był żart ale minutę potem usłyszałem kroki  Odwróciłem się i  zobaczyłem kogoś kogo nie chciałem  zobaczyć.
- Ja pierdole ty mnie prześladujesz - powiedziała dziewczyna mieszcząc brwi.
- Co ty tu robisz? - Zapytałem ostro a ona wzruszyła ramionami.
- Przyszłam po coś co masz mi dać. - Podeszła do mnie a ze swojej kurtki wyjęła 100$.- Nie wiedziałam że dla niego pracujesz.
-  Dla kogo? -Zapytałem biorąc pieniądze a dając  jej biały woreczek. 
- A czyli jesteś kolejną zabawką - Powiedziała chowając woreczek do wysokich butów.
ʹ- Kogo zapytałem - a ona się roześmiała.
- Największego i  najlepszego dilera  na tym kontynencie. - otworzyłem usta wywołując u niej jeszcze większy śmiech.
- Wyplątaj się z tego jak najszybciej bo będziesz mieć przejebane  w życiu - wyszeptała zostawiając mnie samego w ciemnym zaułku.
Ruszyłem w kierunku domu rozmyślają o nikim innym jak o Effy, dziewczynie której nienawidzę. Effy od najmłodszych lat była tajemniczaͺ nie była również typową dziewczyną. Zawsze ubrana w ciemne kolory a najjaśniejszy kolorem jej ubioru był szary, nigdy nie płakała, nigdy się nie podawała. Kiedy coś jej nie wychodziło próbowała do skutku aż jej wyszło, broniła wszystkich w okół ale sama sobie nie dała pomóc . Mówiła prosto z mostu i nie przejmowała się konsekwencjami teraz jej tajemniczość nasiliła się a jej mówienie zmieniło się w dogryzanie, nie pomaga również ludziom raczej sprawia im problemy jedyne co zostało to jej zawziętość. Mam jedno pytanie kto tak zmienił Effy..!? 

piątek, 20 czerwca 2014

Day 002 ~

                      P.O.V. Selena ~


Jak zwykle się spóźnię. - Krzyczałam na siebie w myślach, zakładam właśnie trampki gdy z kuchni wychodzi moja mama trzymająca babeczkę z bitą śmietaną oblizałam usta jak dawno nie jadłam czegoś słodkiego..ba jak dawno nie jadłam.

Selena jesteś silna. Pamiętaj musisz być chuda. 

Mój wewnętrzny głos miał rację jestem za gruba, zawsze byłam gruba do 14 roku życia nazywali mnie Fatlena niby nic takiego zwykłe dziecięce uwagi ale to mnie niszczyło miałam dość głupich komentarzy. 
" Nie martwcie się nad basenem, jak zaczniecie się topić złapcie się Fatleny ona wypływa na powierzchnię" 
" Fatlena powiedz wchodzisz już w spodnie ciążowe swojej mamy..? " 
" Wiecie co Fatlena jest tak okrągła że możemy zamiast piłką grać nią" 
Zawsze smutki topiłam w jedzeniu i to był mój błąd zaczęłam nie jeść a moja mama wysłała mnie na terapię. 
Tam poznałam Effy która wytłumaczyła mi w co się wplątałam i że teraz mam przyjaciółkę w głowie która będzie mi mówiła że nie mogę jeść będzie moją silną wolą, i tak się zaprzyjaźniliśmy tylko brat Effy bardziej się nią interesuje i wyszła z tego a moja mama mnie całkowicie olewa. 
- Selena..!! - krzyknęła a ja oprzytomniałam popatrzyłam na nią..
- Co.? - zapytałam wstając, ona zmierzyła mnie od stóp do czubka głowy i zrobiła zniesmaczoną minę.
- Zjedz babeczkę, jesteś za chuda ludzie pomyślą że  masz jakąś chorobę jak tamta głupia Effe - popatrzyła na nią wściekła, chciałam wykrzyczeć że tak mam ale tylko wysyczałam przez zęby. 
- Effy..ona ma na imię Effy..- moja matka zrobiła zdziwioną minę - zresztą zaraz się spóźnię. 
Wybiegłam jak najszybciej z domu, wskoczyłam na rower i pojechałam w stronę szkoły która jest tylko 10 minut oddalona od mojego domu. 

Wpadłam zdyszana do sali tańca, gdzie wszyscy czekali przed lustrem, widać było że są nie wyspani i źli. 
- Ja przeprasza..- zaczęłam się tłumaczyć ale przerwała mi Katy.
- Dziś nie czekamy na ciebie tylko na jebanego Stylesa - powiedziała wywracając oczami a ja odetchnęłam i rzuciłam swoją torbę w kąt., zawsze czekają na mnie a dziś czekają na naszego instruktora z którym od dłuższego czasu kręciłam co ja gadam w sumie to ze sobą chodzimy. Postanowiłam sprawdzić czy nie ma go w swoim biurze, nie wiedziałam że nie powinnam tego robić. Nie miałam pojęcia że to co zobaczę zniszczy wszystko. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam tam Harrego obściskującego się z moim kolegą z zajęć z Oliverem, na mój widok odskoczyli od siebie. Byłam zdruzgotana ale jak na razie czułam tylko wściekłość i obrzydzenie. 
- Ty..- powiedziałam a mój głos niebezpiecznie drgał. 
- Seluś ja  - zaczął ale mu przerwałam machnięciem ręki. 
- Nie Selusiuj mi tu..Ty jesteś pieprzonym gejem - krzyknęłam ze łzami w oczach. - To ohydne i obrzydliwe. 
- To nie tak - wyjąkał poprawiając swój sweter, zauważyłam że na jego kanapie panuje nie ład, ledwo powstrzymałam odruch wymiotny na myśl o tym co bym zobaczyła gdybym weszła szybciej. 
- Mówiłeś że mnie kochasz. Mówiłeś że tylko mnie. Ale widać że nie i już wiem dlaczego nie chciałeś się ze mną przespać, wmawiałam sobie że to moja wina ale to była twoja wina..!!! Jesteś pieprzonym gejem..!! - krzyczałam coraz głośniej chłopa się zezłościł podszedł do mnie i popchnął na ścianę. 
- Nie jestem gejem - wyszeptał mi do ucha, a ja przegryzłam wargę żeby nie zwymiotować, teraz budził we mnie odrazę. 
- To jak wytłumaczysz to że się pieprzyłeś się z Oliverem..? - zapytałam odpychając go od siebie. 
- Ja tylko..- podrapał się po karku. 
- Powiedz mi czy byłeś ze mną tylko po  to żeby udowodnić że nim nie jesteś..? - zapytałam mając cichą nadzieję że powie nie ale on tylko milczał. - Tak myślałam. 
Powiedziałam zawiedziona i wyszłam trzaskając drzwiami, byłam roztrzęsiona mój chłopak okazał się gejem. Wiedziałam że tylko jedna osoba może mi pomóc i tą osobą była Effy, napisałam jej sms żeby jak najszybciej przyszła na zajęcia. Nie mogłam wejść w takim stanie na zajęcia więc poszłam do szatni żeby trochę ochłonąć, przyłożyłam głowę  do zimnej szafki i zamknęłam oczy, to było za dużo. 
- Pieprzony gej - szepnęłam pod nosem, na te słowa poczułam silny ucisk na ramieniu natychmiast się odwróciłam i stanęłam oko w oko z Oliverem który był ode mnie wyższy i silniejszy. 
- Powtórz - warknął łapiąc mnie za ramiona i mocno ściskając sprawiając mi przy tym ból. 
- Pieprzony gej - powiedziałam ostrzej a on uderzył mną o szafki cały czas trzymając za ramiona.
- Spróbuj komuś o tym powiedzieć..- wysyczał mi prosto w twarz przy okazji spluwając, skrzywiłam się z obrzydzenia. 
- Powiedzieć o tym że lubisz wsadzać swojego kutasa do dupy Harrego..? Stary wszyscy już o tym wiedzą - usłyszałam pewny siebie głos Effy . 
Chłopak mnie puścił a ja osunęłam się na ziemię, schowałam głowę w swoich ramionach a kolana podciągnęłam pod głowę. 
- Nie wierzę ci - usłyszałam głos Olivera na co podniosłam głowę. 
Przyciskał za szyję Effy do ściany i groził jej na co ona wywracała tylko oczami, cenię ją za tą odwagę. 
- Wiesz takiego bezmózga pokocha drugi bez mózg którym jest Styles - powiedziała cicho, wiedziałam że w mówieniu przeszkadza jej ręa Olivera która zaciskała się na jej szyi. 
- Co może wiedzieć o  tym taka szmata..? - zapytał a ona tylko się uśmiechnęła, zaczynało brakować jej oddechu. 
Nagle do sali wszedł Maxxi na którego Oliver nie zwrócił uwagi, chłopak podszedł do niego i postukał go po ramieniu gdy ten się odwrócił Maxxi uderzył go z pięści w twarz. Effy została puszczona i choć miała trudności z oddychaniem stała z podniesioną głową, spojrzała na bijących się chłopaków i się uśmiechnęła, Maxxi uratował Effy  i bije się za Effy i Effy jest z tego zadowolona taka jest kolej rzeczy. 
Gdy Maxxi skończył go okładać Oliver wybiegł  z sali trzymając się za nos. Effy uśmiechnęła się pokrzepiająco i podeszła do mnie pokazując Maxxiemu pięć palców  co pewnie oznaczało że przyjedzie do niego za 5 minut. 
- Wszystko dobrze..? Co za głupie pytanie przecież wiem że nie -  powiedziała siadając obok mnie i  wytarła moje łzy. 
- Mój chłopak okazał się gejem - powiedziałam przez łzy, a ona mnie przytuliła. 
- Wygarnęłaś mu choć..? - zapytała z nadzieją. 
-  Trochę tak, Ale ty zrobiłabyś to lepiej. Effy ty jesteś odważna ty nie boisz się niczego dlaczego ja się boję..? - zapytałam wycierając skrawkiem bluzki łzy. 
- Selena Odwaga to nie brak strachu lecz uczucie że jest coś ważniejszego niż strach. Ja też się boje ale wiem że ten strach minie -powiedziała dziewczyna wstając wyciągnęła do mnie rękę -Będziesz się trzymać. 
Pokiwałam głową i wstałam poprawiając bluzkę, dziewczyna ścisnęła moją dłoń i wyszła a ja za nią nie miałam zamiaru wracać na zajęcia i nie mam zamiaru tam w ogóle wracać. 
-  Selena żyjesz jakoś.? - zapytał mnie Maxxi który znalazł się obok mnie. 
- Effy już poszła - powiedziała odwracając wzrok, chłopak złapał mnie za ramię lecz delikatniej niż Oliver. 
- Pytam się o ciebie. - odwróciłam się w jego stronę, popatrzyłam mu w oczy i zachwyciłam się ich błękitnym kolorem.
- Jak mogę żyć jeśli okazało się że mój chłopak jest gejem a był ze mną tylko po to żeby go nie podejrzewali. Pieprzonym gejem - powiedziałam i znów  z moich oczu popłynęły łzy. Maxxi nic nie mówiąc objął mnie a ja zamknęłam oczy wdychając jego zapach, pachniał perfumami i czymś słodkim staliśmy tak dopóki się nie uspokoiłam. 
- Ale nie zareagowałabyś tak mocno gdyby się okazało że zdradza cię z dziewczyną prawda - zapytał patrząc mi w oczy, speszyłam się i spuściłam wzrok nie odpowiedziałam - Nie wiem co boli cię bardziej to że zdradził czy że okazało się że jest gejem.
- Że jest gejem jasne..?!! Czuję się gorsza bo wybrał jakiegoś pedała zamiast mnie.. - krzyknęłam na niego a on nic nie odpowiedział tylko pokiwał głową. 


- Trzymaj się Gomez i powiedz Effy że spotykamy się po szkole.- powiedział i odszedł. 
  
Pewnie zastanawiacie się czy boli mnie to że Effy zawsze jest na pierwszym planie.? Boli mnie to strasznie bo ja często jestem niewidzialna ale ona taka jest nie stara się a ma wszystko co chcę gdy ja muszę na to ciężko pracować. Dlaczego się przyjaźnimy.? Bo Effy pod tą warstwą obojętności, zła i zimna jest naprawdę dobrą przyjaciółką jej słowa mogą naprawdę dodać ci sił i zawsze możesz na nią liczyć. 



*
Wchodziłam właśnie na boisko gdzie mamy mieć ostatnią lekcję W-F, na środku boiska stała Effy i Harry którzy zaciekle się kłócili a obok nich zebrał się spory tłumek gapiów, najdziwniejsze było to że Luke chłopak którego Effy nie trawi trzyma ją za ramię. Jak najszybciej do nich podeszłam by usłyszeć ich rozmowę. 
- Nie będziesz mi rozkazywał pieprzony pedale - krzyknęła moja przyjaciółka a wszyscy popatrzyli na Harrego. 
- Jestem kapitanem drużyny więc chyba mogę - powiedział unosząc wysoko głowę. 
- Jedynie co możesz to wsadzać w dupę - warknęła dziewczyna plując mu pod nogi. 
- Co ty możesz wiedzieć..?! - zapytał z ironią. 
- To że jesteś gejem..!! - krzyknęła dziewczyna a uśmiech Harrego zniknął. 
- Nie będziesz w drużynie za swój nie wyparzony język - warknął chłopak na co Effy zrobiła się czerwona. 
- Jestem najlepsza..!! - krzyknęła a Luke złapał ją za ramię i nadgarstek. 
- Najwidoczniej nie - usłyszałam irytujący głosik Jade. - Jeżeli wyleciałaś z drużyny a jeżeli wyleciałaś to musisz ćwiczyć na w-fie.
- Nie wtrącaj się dziwko - warknęła Effy w stronę Jade. 
- To przykre Effy będziesz musiała pokazać swoje pocięte nóżki i posiniaczone rączki - powiedział Harry z wyższością.  Na te słowa Effy się na niego rzuciła, a Jade widząc to też się dołączyła. Musiałam jej pomóc niewiele myśląc rzuciłam się na plecy Jade i zaczęłam ją okładać po głowie. 
- Zostaw moją przyjaciółkę  szmato..! - dziewczyna mnie z rzuciła i zaczęłyśmy się okładać pięściami. 

Do bijatyki dołączył się najpierw Oliver który uderzył Effy w plecy na co rzucił się na niego Luke, później Tomilson, Horan, Irwin jej brat Calum i Carolin rzuciła się w tłum ciał. Z przeciwnej strony rzucili się kumple Harrego i parę kumpli Olivera a do tego Perrie i Michael. Za bardzo nie wiedziałam co się dzieje bo byłam zajęta ciągnięciem za włosy Jade. Musieliśmy przerwać gdy na boisko wybiegła wicedyrektorka i pan z w-fu, zaczęli nas rozdzielać i wysyłać do gabinetu dyrektora. Gdy siedzieliśmy czekając aż z gabinetu wyjdzie Styles oceniałam stan moich przyjaciół.  Effy miała rozciętą wargę i brew, z nosa Caroline lała się krew a Niall i Louis mieli parę siniaków na twarzy i rozcięte kostki. Przerażając było to że się uśmiechali i to szczerze. 
- To było epickie - powiedział Louis rozkładając się na krześle. 
- Oliver dostał tyle razy po pysku że już się nie uśmiechnie - powiedział Ashton, zauważyłam że Luke siedział w ciszy obok Effy nawet na nią nie patrząc. 
- Selenka zadziwiłaś mnie tym że się dołączyłaś. - powiedział Horan, jego z naszego grona najmniej lubię ale  muszę go tolerować bo kręci z Effy trochę bardziej.
- Co wy się tak z tego cieszycie.? - zapytałam ignorując jego słowa. 
- Effy cię nie wtajemniczyła.? - zapytał ponownie Horan a ja popatrzyłam pytająco na przyjaciółkę. 
- Byłam pewna że w to nie wejdzie - powiedziała Effy wzruszając ramionami. 
- W co.? - zapytałam już zdenerwowana. 
- Musieliśmy sprowokować do kłótni Harrego i Effy ale on sam zaczął więc to mieliśmy z główki. Effy krzyknęła że jest gejem ale nikt nie chciał jej uwierzyć dlatego Ashton kazał im zobaczyć że jeśli Effy się na niego rzuci pierwszy do pomocy się rzuci jego zabawka Oliver i miał rację. Teraz wszyscy wiedzą że są gejami i nie będą mieć życia za to co zrobili tobie i Effy. - powiedział Louis. 
- Jak zwykle Effy - wymsknęło mi się na co wszyscy skierowali we mnie swoje spojrzenie. 
- Co powiedziałaś..? - zapytała Effy obojętnym tonem. 
- Że mogliście mi powiedzieć - powiedziałam modląc się w duchu żeby uwierzyli. 
- Słyszeliśmy Selena. Ale nie wiem czy ty słyszałaś że to było dla ciebie - powiedziała Effy ściągając nogi z Nialla, przełknęłam głośno ślinę. 
- Dziękuje - wyszeptałam zasłaniając się włosami, Effy wzruszyła ramionami i znów położyła nogi na Nialla i zapaliła papierosa. 
- Pani Selena i Effy oraz pan Luke i Niall do dyrektora.- powiedziała sekretarka a nasza czwórka podniosła się z foteli i weszła do środka. 

- Prosze prosze panna Effy to chyba już 2 raz w tym tygodniu - powiedział dyrektor a  Effy uśmiechnęła się i usiadła na fotelu. 
- Panna Selena to nie spodziewane - powiedział dyrektor wskazując mi drugi fotel. Miał rację nigdy nie trafiłam do dyrektora i nigdy nie dostałam uwagi. 
- Horan to codzienność i..mój syn - powiedział dyrektor z rozbawieniem, wszyscy po za Effy popatrzyliśmy na Luka a on tylko powiedział. 
- Hej tato - i usiadł obok Nialla. 
- No dzieciaki powiedzcie mi czemu zaatakowaliście Harrego..? - zapytał dyrektor. 
- Bo jest pieprzonym wykorzystującym dziewczyny gejem. - powiedziała bez skrupułów Effy. 
- Effy nie tolerujesz gejów..? - zapytał z widocznym rozbawieniem dyrektor. 
- Mam wielu przyjaciół homoseksualistów. Nie toleruje pieprzonych kłamców - powiedziała dziewczyna pochylając się w stronę dyrektora. 
- Rozumiem. - powiedział dyrektor a ja  przestałam go słuchać. Effy kogoś toleruje.? Effy nie toleruje ludzi a co dopiero gejów. To było dziwne i czemu ja nie znam tych znajomych..?  Niall lekko mnie szturchnął a ja wróciłam do rzeczywistości. 
- Dobra Harry dostał 3 tygodnie kozy po lekcjach. A ty Effy z Lukiem macie 4 tygodnie w soboty   za to Selena i Niall tydzień w piątek i czwartek. Do widzenia - powiedział a my wyszliśmy z gabinetu. 
Effy spojrzała na zegarek.
- Fuck! Muszę lecieć na spotkanie z Maxxim..
A ja poszłam do domu jak zwykle sama.